piątek, 9 maja 2014

Złodziejka książek film vs ksiązka




vs








Światowy bestseller, na podstawie którego powstał film wytwórni Twentieth Century Fox.

Liesel Meminger swoją pierwszą książkę kradnie podczas pogrzebu młodszego brata. To dzięki „Podręcznikowi grabarza” uczy się czytać i odkrywa moc słów. Później przyjdzie czas na kolejne książki: płonące na stosach nazistów, ukryte w biblioteczce żony burmistrza i wreszcie te własnoręcznie napisane… Ale Liesel żyje w niebezpiecznych czasach. Kiedy jej przybrana rodzina udziela schronienia Żydowi, świat dziewczynki zmienia się na zawsze…

Złodziejkę Książek  przeczytałam ok miesiąc temu lecz film obejrzałam dopiero co, bo wczoraj. Zrobiłam to właśnie z myślą o porównaniu go do książki, bardzo nie lubię oglądać filmów na podstawie powieści uprzednio jej nie przeczytawszy.  Tak też było i tym razem, zasiadłam w przed komputerem, zaopatrzywszy się w kocyk, herbatkę, porcję ciastek i rozpoczęłam seans.


"To nie jest skomplikowana historia. Składa się z:

– dziewczynki
– pewnej liczby słów
– akordeonisty
– niemieckich fanatyków
– żydowskiego boksera
– licznych kradzieży"

Trudno ukrywać, iż w tego typu pojedynkach wynik jest z góry przesądzony - i Wy go pewnie znacie, odkąd tylko przeczytaliście tytuł. Wielką rzadkością jest, by film był lepszy od książki i też było w tym przypadku. Osobiście nigdy nie spotkałam się z filmem lepszym niż jego pierwowzór, choć ostatnio mój nauczyciel od WOS-u spierał się ze mną, iż Gra o Tron jest lepsza w wersji serialowej aniżeli książkowej lecz to temat na zupełnie innego posta.                                                                                                                                               Wracając jednak do głównego tematu, w papierowy wydaniu Złodziejki Książek zakochałam się już w trakcie lektury, była to powieść po prostu magiczna, posiadająca swoistego rodzaju dwa oblicza. Tak, myślę,że to dobre określenie. Z jednej strony mamy życie dorastającej Liesel, nawiązywanie przyjaźni oraz pączkującą  miłość do książek, z drugiej znów, niełatwe realia życia w trakcie wojny w Niemczech. Były momenty piękne jak i wprawiające w trwogę, czego mi w filmie brakowało. Moim zdaniem film był zbyt sielankowy, przypominał baśń, w której gdzieś tam w tle przewijała się ta wojna, jednak wydawała się odległa.  Ciężko było mi poczuć ten klimat, który panował w książce, film zdawał mi się być typową opowieścią dla dzieci, które lecą w telewizji podczas różnorakich świąt, nie wiem skąd, ale takie mam skojarzenie.

Co do samej treści, film w niektórych momentach znacząco odbiegał od książki. O ile ze zmianami w niektórych wydarzeniach, czy też zupełnym pominięciem całych  wątków, nie miałam problemu, to nie mogłam przeboleć jednej rzeczy - książek. Sam tytuł, Złodziejka KSIĄŻEK, mówi nam, iż te zlepki kartek są czymś ważnym w tej opowieści, jednak film uparcie starał się o tym zapomnieć i jak najmniej je eksponować, przynajmniej ja odniosłam takie wrażenie. Książki są dyskryminowane w filmie, nie są takim symbolem, jak w powieści. Nie mamy ukazanej żmudnej drogi, którą główna bohaterka musiała przejść, by nauczyć się czytać, nie ma spektakularnych kradzieży, czytania w schronie czy też roli, jaką książki pełniły w życiu małej Liesel. Było to dla mnie wielkie rozczarowanie i jeden z głównych minusów.
[Kadr z filmu Złodziejka Książek]

Autor książki, Markus Zusak, posłużył się pewnym dość niebezpiecznym zabiegiem w swojej powieści, a mianowicie wcieleniem w rolę narratora Śmierci. Nie byłoby w tym nic niebezpiecznego, gdyby nie to,że podczas czytania, Śmierć wtrąca swoje komentarze, wybiega w przyszłość i ujawnia z niej co nieco, co jednak stało się idealnym dopełnieniem w książce, zaś w filmie  jest to bardzo uproszczone, komentarze Śmierci nadają jeszcze bardziej bajkowego wyrazu całości i nie oddają sedna. 
Będąc już przy temacie Śmierci można wspomnieć, iż zdobi ona okładkę książki, przynajmniej tej w pierwszym wydaniu. Ogromnie przypadła mi do gustu, jest prosta a przy tym niesamowicie efektowna. Wielka szkoda, iż w Empiku spotykam tylko tą nową wersję okładki, z filmową Liesel.

Ostatnim elementem filmu, jaki przyciągnął moją uwagę, byli sami bohaterowie, a raczej to, jak ich w adaptacji wykreowano. Aktorzy byli dobrzy, momentami powiewało sztucznością, ale całość dobrze ze sobą grała, natomiast kompletnie nie przypadł mi do gustu sposób mówienia, a raczej akcent. Wypowiedzi postaci były takim "udawanym" niemieckim, bohaterowie mówili po angielsku wplatając w to słowa niemieckie. O ile taki zabieg w książce udał się bardzo dobrze, w filmie kompletnie nie przypadł mi do gustu, mocny niemiecki akcent był aż nadto wyczuwalny i zupełnie mnie  dekoncentrował. Dodatkowo charaktery postaci zostały mocno spłycone, pominięto wiele szczegółów, przez co nie mamy okazji poznać ich lepiej, wczuć się w ich życie, odkryć to, jak bardzo wyjątkowi są. Aż jęknęłam, kiedy tak piękna postać, jaką był Papa, czyli Hans Huberman, została tak brutalnie pozbawiona szczegółów, które sprawiły, iż został on jednym z moich ulubionych bohaterów w książce.

Nie chcąc się już czepiać tego, jak bardzo film odbiega od książki, wiadomo, nigdy nie będzie pokrywał się w 100% z pierwowzorem, powiem tylko, że osoby uznające ten film za genialny, przy książce prawdopodobnie skończy im się skala zachwytów. Złodziejka Książek jest jedną z najlepszych książek, jakie kiedykolwiek czytałam  i film, choć sam w sobie dobry, blednie przy niej niczym kolory na słońcu. 


"Z nieznanych mi powodów umierający zawsze zadają pytania, na które znają odpowiedź. Może dlatego, że przed śmiercią muszą się upewnić, że jednak mieli rację."

Evra.

12 komentarzy:

  1. Książkę czytałam kilka lat temu i pamiętam, że na początku nie byłam do niej przekonana, a później byłam zdziwiona, że to już koniec. Oczarowała mnie. Teraz znów czeka na mnie na półce, bo po raz drugi wypożyczyłam ją z biblioteki. Chciałam kupić ją w sklepie, ale niestety w promocjach była tylko w okładce filmowej, która do końca mnie nie przekonuje.
    Filmu nie oglądałam i jakoś mnie do niego nie ciągnie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja książkę odkryłam niedawno, zupełnie przez przypadek, bo przeczytałam o niej na blogu. O filmie jeszcze wtedy nawet nie słyszałam. Sama też niezbyt wierzyłam,że australijczyk będzie umiał przekonują odtworzyć niemieckie realia, ale się nie zawiodłam :)

      Usuń
  2. Miałam okazję obejrzeć tylko film - bardzo dobry, swoją drogą.
    Naprawdę można było się w niego wczuć :)
    Książkę mam cały czas w planach, ale przeczytam ją dopiero za jakiś czas, by wyprzeć wszelkie sceny z filmu!

    OdpowiedzUsuń
  3. niestety nie miałam okazji oglądnąć filmu, ani przeczytać książki. :/
    ale na pewno to zmienię. ;)
    czekam na następną recenzję. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie czytałam ani nie oglądałam, ale ku mojej ogromnej uciesze posiadam już własny egzemplarz i nie mogę się doczekać kiedy przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Książki jeszcze nie czytałam, ale zamierzam to zrobić i to jak najszybciej :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Książkę czytałam kilka lat temu, kiedy rzeczywiście była w innej okładce (nawiasem mówiąc o wiele lepszej) i tak samo jak Ty, zostałam urzeczona fabułą. A film, cóż. Wyłączyłam po 30 minutach. Ale muszę się zmusić i dać jeszcze jedną szansę adaptacji:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jako taka alternatywa zupełnie nie związana z książką, to film jest nawet dobry, taki baśniowy :) Ale o ile ktoś czytał książkę, to nie może się skupić na filmie, bo nie czuć tego klimatu niestety. Niemniej watro się przekonać na własnej skórze! ^^

      Usuń
  7. Ostatnio po premierze filmu zrobiło się o tej książce dosyć głośno. Kilka tygodni po premierze kupiłam ją za małe pieniążki w biedronce. Na okładce była właśnie filmowa Liesel. Powiem tak, od pierwszego rozdziału wiedziałam, że ta książka na długo zostanie w mojej pamięci. I nie myliłam się. Filmu jeszcze nie oglądałam ale mam zamiar to zrobić :)
    Pozdrawiam ^-^

    OdpowiedzUsuń
  8. Film oglądałam już dawno, ale jakoś nie potrafię dorwać książki. ;/
    A co do filmu: według mnie był genialny!

    OdpowiedzUsuń
  9. A ja osobiście nie mam własnego zdania. Nie czytałem, ani nie oglądałem "Złodziejki książek" co musze jak najszybciej nadrobić :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Tak samo sytuacja prezentuje się z "Życiem Pi". Historia w filmie została bardzo spłycona.

    OdpowiedzUsuń