niedziela, 19 kwietnia 2015

Andrzej Ziemiański - "Pomnik Cesarzowej Achai Tom I"

[źródło]
Tytuł: Pomnik Cesarzowej Achai Tom I
Tytuł oryginalny: Pomnik Cesarzowej Achai Tom I
Autor: Andrzej Ziemniański
Data premiery: 4 kwietnia 2012
Wydawca: Fabryka Słów
Liczba stron: 688
Moja ocena: 7/10

"Pomnik cesarzowej Achai był tak duży, że wyrastał nawet nad okoliczne skały. Kai skrzywiła się patrząc na wykute w kamieniu wyobrażenie dziewczyny sprzed paruset lat. Miała dziwną twarz o wyrazie arogancji i pewności siebie, patrzyła gdzieś w przestrzeń, ponad piaskami pustyni otaczającymi szkołę czarowników. Ciekawe czy naprawdę była taka brzydka, czy to tylko wyobrażenie nieznanego rzeźbiarza, który uważał, że cesarzowa powinna wyglądać chamsko i butnie? Chwała cesarstwa przede wszystkim, ponad kobiecość? Podobno baba była tak dobra w mieczu, że pokonała samego Viriona. Kai pamiętała to z nudnych wykładów w szkole. Kurza dupa! Wzruszyła ramionami. A kto to był Virion?"

Z trylogią o walecznej Achai zapoznałam się już dość dawno temu. Mój wiek oscylował wtedy około 15 lat i do dziś seria ta należy do kanonu moich ulubionych. Z perspektywy czasu sama nie wiem, czy była to lektura ówcześnie do końca odpowiednia dla mnie, jednak wyszłam z tego cało i postanowiłam przekonać się, czy powrót do świata Achai udał się panu Ziemiańskiemu, czy wręcz przeciwnie. Dość sceptycznie podchodziłam do "Pomnika Cesarzowej Achai", czytałam wiele negatywnych recenzji, a mi samej wydawało się to lekkim "odgrzewaniem kotleta". W końcu jednak ciekawość zwyciężyła i ponownie wkroczyłam do świata, jaki znałam z "Achai"

Tysiąc lat po śmierci Achai królestwo Arkach stało się potężnym imperium, które jednak przeżywa wewnętrzny kryzys - szereg niepowodzeń w walkach z tajemniczymi Potworami znacznie osłabił armię. Jednocześnie okazuje się, iż świat, z którym Ziemiański zaznajomił nas w poprzedniej serii jest większy, niż myśleliśmy - od innej, bardziej zaawansowanej cywilizacji, cesarstwo dzielą Góry Bogów. Rzeczpospolita, bo dokładnie o tym kraju mówimy, znalazła sposób, by sforsować nieprzebyte góry - dochodzi do konfrontacji dwóch, skrajnie różnych kultur. Dodatkowo wszystko przeplatają wątki dziwnych inżynierów, Pomnika Cesarzowej Achai, który zdaje się grać kluczową rolę, i walki z Potworami, różnorodności autorowi odmówić nie można.

Fabuła, jak to u Ziemiańskiego była, jest wielowątkowa. Poznajemy trójkę głównych bohaterów: Tomaszewskiego porucznika marynarki wojennej RP, który wraz z załogą, nie do końca świadomie, przekroczył Góry Pierścienia. Dochodzi wtedy do pierwszego zetknięcia z tutejszą ludnością. Tak też wątek drugiej z głównych bohaterów - czarownicy Kai, splata się z losami polskich marynarzy, a szczególnie jednego z nich, jak łatwo można się domyślić.
Ostatnią z postaci, którą autor wyróżnił jest Shen. Córka prostego rybaka, która uciekła z domu, by szukać lepszej przyszłości w imperialne armii.
Wszyscy bohaterowie są różnorodni, rozbudowani i dopracowani, jednak miałam też wrażenia, iż autor lekko inspirował się postaciami z "Achai" tworząc nową serię. Shen, która ze swoim wojskowym życiem nieco przypominała mi samą Achaję właśnie, nie do końca przypadła mi do gustu - jej historia nie zaciekawiła mnie i rozdziały z jej perspektywy były nudniejszymi w całej książce. Moim ulubieńcem jest Tomaszewski, który chyba najbardziej wybija się przed szereg. Kai, która z początku wydawała się całkiem obiecującą postacią, z czasem zaczęła lekko denerwować mnie swoją arogancją i pociągiem do władzy, jednak nie osiągnęło to takiego pułapu, by uznać ją za postać negatywną.

"Gra prowadzona przez istoty wyższe jest zawsze dla nas niepojęta, a jej objawy odczytywane jako cuda. My nigdy nie poznamy reguł tej gry, ani choćby jak się szachruje. Ale zawsze możemy ukraść coś ze stołu..."

Styl pisania Ziemiańskiego pozostał taki sam, jaki pamiętam z Achai - ciekawy, niebanalny, przetykany humorem, ironią i sarkazmem. Mogą znaleźć się osoby, którym kompletnie nie przypadnie do gustu, jednak dla mnie jest on świetny, a przez to książkę czyta się szybko i przyjemnie. Nie raz i nie dwa śmiałam się w głos z dialogów bohaterów! Widać jednak, nie nazbyt wielką, ale zmianę - autor z pewnością ograniczył ilość wulgaryzmów, krwawych opisów i scen seksu, które były niemal flagowe dla poprzedniej serii. Ogólnie rzecz ujmując, można rzec, iż "Pomnik" jest bardziej ugrzecznioną wersją, przeznaczoną z pewnością do nieco szerszego grona. Czasem łapałam się na tym, iż brakuje mi owych brutalnych i gwałtownych scen, jednak w ogólnym rozrachunku wyszło to dość dobrze - klimat pozostał, jednak w każdej strony nie krzyczą dosadne epitety.


Jak już wspomniałam, przygody Achai czytałam już dość dawno, więc trudno wymagać, bym pamiętała całą historię ze szczegółami. "Pomnik" jako swoista kontynuacja pełen jest nawiązań do trzech poprzednich tomów, jednak cała historia układa się w całość bez konieczności wygrzebywania z pamięci zamierzchłych szczegółów, co również przypadło mi do gustu. Nie lubię uczucia zagubienia, kiedy wracam do dawno czytanej serii i kompletnie nie wiem, co, gdzie i dlaczego, a nic nie układa się w ciąg przyczynowo - skutkowy, bo nie pamiętam wszystkiego.

Podsumowując, "Pomnik Cesarzowej Achai" to godny następna "Achai". Może nie idealny, czy wciągający tak samo, jednak wciąż dobry. Fani prozy Ziemiańskiego powinni zaspokoić swoje czytelnicze gusta i nie doznać kompletnego zawodu, jak to często bywa, kiedy autor porywa się z motyką na słońce i powraca do swojego dawnego dzieła. 




wtorek, 7 kwietnia 2015

Stephen King - "Misery"

Tytuł: Misery
Tytuł oryginalny: Misery
Autor: Stephen King
Data premiery: 26 marca 2006 (nowsze wydanie)
Wydawca: Pruszyński i S-ka
Liczba stron: 368
Moja ocena: 9/10

"Paul Sheldon jest autorem poczytnych tandetnych romansideł. Jego cykl o Misery Chastain zdobył ogromną popularność. Autor miał jednak już dość swojej bohaterki i w ostatniej powieści ją uśmiercił. Teraz postanowił zająć się pisaniem poważniejszych książek. Pewnego razu podczas zamieci śnieżnej jadąc po pijanemu samochodem uległ poważnemu wypadkowi. Odzyskał przytomność dopiero w stojącym na odludziu domu Annie Wilkes, byłej pielęgniarki uwielbiającej jego książki o Misery. Pobyt w domu Annie zamienia się w prawdziwy koszmar, gdy kobieta wraca z miasta z ostatnią książką Paula..."


"Roześmiała się łagodnie. Jej wściekłość wzięła dłuższy urlop. Jednnak, pomyślał Paul, znając Annie Wilkes, mogła wrócić nieoczekiwanie, praktycznie lada chwila, z walizkami w dłoni: Nudziło mi się, ejże, jak się masz?"


Autora "Misery" raczej nie trzeba przedstawiać. O Stephenie Kingu słyszał chyba każdy, kto miał do czynienia ze środowiskiem literackim - i tak przez jednych ogłoszony geniuszem, kiedy inni kręcą nosem i wypowiadają się krytycznie o jego twórczości. Ja sama jestem gdzieś po środku, King ma swoje perełki jak i całkowicie nieudane pozycje. "Misery" to czwarta książka tego autora, którą przeczytałam ale też...najlepsza!


"Ten pomysł był na tyle szalony, że wydawał się całkiem sensowny."

Głównym bohaterem jest Paul Sheldon - sławny pisarz, którego cykl o tytułowej Misery oblega półki bestsellerów. Paul prowadzi dość rozwiązły tryb życia, a z okazji wydania ostatniej książki z owego cyklu, postanowił nieco zaszaleć i wybrać się na przejażdżkę samochodową po dość znacznym spożyciu alkoholu. Połączywszy jego stan z nagłą burzą śnieżną przewidywalnym efektem był wypadek, który stał się początkiem jego  prywatnego koszmaru. Wybawczynią głównego bohatera stała się bowiem NAJWIĘKSZA fanka jego twórczości - Annie Wilkes. Annie postanowiła troskliwie zająć się Paulem, który złamał obie nogi podczas wypadku, bo jak można by zmarnować szansę obcowania ze swoim idolem zawożąc go do szpitala? Niestety, delikatnie mówiąc, niezbyt spodobała się jej wieść o śmierci ulubionej postaci - Misery. Od tej pory życie Paula przybrało makabryczny obrót - jest zdany na łaskę szalonej kobiety i jej nagłych wybuchów gniewu. wszystko podsyca wszechobecny ból, którym nieustannie pulsują dwie groteskowo powykręcane kończyny, które kiedyś były jego nogami. Pisarz powoli popada w coraz głębsze uzależnienie od leków przeciwbólowych, a nadzieja na jakikolwiek ratunek powoli w nim umiera. 


Kreacja bohaterów, zwłaszcza pod względem psychologicznym, to majstersztyk! Szaleństwo Annie jest doskonale wykreowane, każda część jej złożonego charakteru odgrywa ważną rolę. Zmienność jej humorów i nieprzewidywalność, jaką za sobą niesie, tworzy wokół niej otoczkę swoistej tajemnicy i grozy - nigdy nie można przewidzieć, czy oczekiwać z jej strony napadu szału, czy "miłej" pogawędki. Przerażająca jest konsekwencja z jaką działa, nic nie umyka jej uwadze - niesubordynacja i złe zachowanie jej podopiecznego są surowo karane. Zawiłość i złożoność jej psychiki jest doprawdy ogromna, czego już nie można powiedzieć o Paulu. Również jest to postać ciekawa, jednak już nie w takim stopniu jak sama Annie. Jego kreacja stoi na wysokim poziomie - nie jest schematyczny, wyidealizowany czy przerysowany. King pod tym względem stworzył wyjątkowo realistycznego bohatera, który ma swoje wady i po prostu stara się przeżyć.




Mistrz horroru stworzył w "Misery" niesamowitą atmosferę - klimat grozy i napięcia towarzyszy czytelnikowi na każdym kroku. Jest to jedna z niewielu książek, która aż tak mnie wciągnęła podczas czytania - dosłownie przejmowałam emocje od bohaterów. Kiedy Annie uderzyła pięścią w resztki tego, co kiedyś było kolanem Paula, aż mnie samą zabolało.  King serwuje nam dość drastyczne opisy, które świetnie dopełniają całość. Z tegoż powodu nie jest to książka dla wszystkich, bowiem co delikatniejszych czytelników niektóre sceny mogą odrzucać. Wszystko to sprawia, że pędzi się do przodu oczekując na zakończenie - czy Paul wyjdzie z tego cało czy jednak Król nie oszczędzi nikogo? 

Całość prezentuje się wspaniale, poszczególnie części są do siebie dopasowane, nie odnotowałam też szczególnie przynudzającyh fragmentów, jak czasem zdarza się u Kinga. Nawet początek nie jest monotonny, a w przypadku tego autora jest to spore zaskoczenie, bo ma jego dzieła mają tendencję do długo rozkręcających się historii. 
Jeśli szukasz grozy, to pozycja idealna dla Ciebie - z każdej kartki wyziera przerażenie i niepewność. a morał jest krótki i Paulowi znany: Strzeżcie się zabijania głównych bohaterek Waszych książek!

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Richard Preston - "Strefa Skażenia"

Tytuł: Strefa Skażenia
Autor: Richard Preston
Data premiery: 18 lutego 2015
Wydawca: SQN
Liczba stron: 320
Moja ocena: 8/10

"Błyskotliwe połączenie literatury faktu z wstrząsającym thrillerem medycznym.

W sierpniu 2014 roku świat stanął na krawędzi zagłady. Epidemia eboli szybko opanowała najpierw Gwineę, a potem całą Afrykę Zachodnią. W krótkim czasie pojawiły się pierwsze ogniska choroby poza Czarnym Lądem. Migawki telewizyjne z miejsc objętych epidemią budzą grozę, ale prawda jest jeszcze bardziej przerażająca – ebola za każdym razem zbiera krwawe żniwo. W niewyobrażalnych męczarniach ginie około 90% zarażonych. Pó
źniej wirus znika i skrycie czeka, żeby móc ponownie zaatakować. Zabijać.


Strefa skażenia prezentuje burzliwą historię badań nad ebolą. Pierwsi zakażeni, drobiazgowe opisy przebiegu choroby, specjalistyczne laboratoria, ścieżki rozwoju wirusa i dramatyczne pomyłki, które mogły przypieczętować nasz los już dawno temu. Wcześniej udawało się zażegnać kryzys. Ale czy i tym razem, w obliczu kolejnego zagrożenia niepowstrzymanej pandemii, ludzkości się poszczęści?"

O Eboli każdy coś tam kiedyś słyszał. W zeszłym roku telewizja nie próżnowała, zewsząd byliśmy bombardowani informacjami o nowym, śmiertelnie groźnym wirusie, który sieje spustoszenie w krajach Afryki. Ludność europy nie przejęła się owymi wieściami, większość potraktowała to jako ciekawostkę, która w żadnym wypadku nie zagraża ich życiu. Jaka jest jednak prawda?

"Strefa Skażenia" to podróż przez historie eboli, bardzo skrupulatna zresztą - autor starał się zawrzeć każdy szczegół w bardzo dokładny sposób i dobrze mu to wyszło. Całość jest bardzo rzetelna, poszczególne części historii są dopasowane i tworzą dość przerażającą całość. Uczucie potęguje dodatkowo jeden fakt - wszystko to rzeczywistość, a nie fikcja literacka. Ebola to śmiertelnie niebezpieczny wirus, a autor serwuje nam dokładny opis jego ewolucji i działania, jednak wzbogaca czytelnika o coś jeszcze - świadomość zagrożenia, jakim dla ludzkości może być ten niepozorny twór. I właśnie to jest przerażające.

Wbrew temu, czego można by się spodziewać, książka ta nie jest pełna naukowego bełkotu i możliwie jak najtrudniejszych słów, wśród których przeciętny Kowalski zgubi się w przedbiegach. "Strefa" napisana jest przystępnym językiem, który daje jasny obraz tego, co składa się na ebolę - historia, specyfikacja, zagrożenie jakie za sobą niesie. Styl, którym posługuje się autor jest godny pochwały - w odpowiednich momentach stopniowo buduje napięcie, by potem przejść na bardziej naukowy ton, wyjaśniając zawiłości wirusa. Ponadto autor nie szczędzi czytelnikowi dość makabrycznych opisów, dla niektórych mogą być zbyt drastyczne, ale właśnie takie mają zadanie - wstrząsnąć czytelnikiem i pokazać mu, że niepozorne wirusy, na które nie zwraca uwagi, są śmiertelnie groźne. 

Całość dopełnia realność, która przebija się na każdej stronie. Bohaterowie, ich historie i same fakty o eboli są prawdziwe, nie są wytworami wyobraźni autora, jak zdążyłam przywyknąć, a ludźmi z
krwi i kości. Co za tym idzie, wszystkie przerażające informacje o eboli również są prawdziwe. Autor na każdym kroku to podkreśla - wirus jest realnym zagrożeniem dla ludzkości, nie jest to coś, co naukowcy sobie wymyślili. "Strefa Skażenia" to książka, która daje czytelnikowi wiedzę i świadomość zagrożenia. Po tej lekturze nikt nie będzie już tak obojętny na choroby i epidemie, które wybuchają w odległych krajach. Warto sięgnąć po tą pozycję, by dowiedzieć się czegoś więcej o czymś, co potencjalnie może być jednym z największych zagrożeń dla ludzkości.

Za możliwość przeczytania książki dziękuje wydawnictwu: