wtorek, 6 maja 2014

"Dolina Szkieletów" Patrick Carman

Tytuł oryginalny: Skeleton Creek
Cykl: Skeleton Creek
Autor: Patrick Carman
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data premiery: 2010-03-10
Liczba stron: 192
Moja ocena: 7/10



Witajcie w Dolinie Szkieletów! 
"Dolina Szkieletów", multimedialny projekt Patricka Carmana, to opowiadana z dwóch perspektyw historia niezwykłego śledztwa prowadzonego przez parę przyjaciół. Składają się na nią tajne dzienniki Ryana McCraya oraz założona przez Sarah Fincher strona internetowa www.dolinaszkieletow.pl. Tylko wtajemniczeni w szczegóły dochodzenia czytelnicy tajnych zapisków mogą obejrzeć zakodowane w sieci amatorskie filmy dokumentujące odkrycia Sarah. A gdy to zrobią, poczują na własnej skórze grozę, jaka się czai w małym miasteczku o dziwnej nazwie... 
               
A nad wszystkim wisi jedno słowo - złoto
Tak oto brzmi opis na okładce. Zachęcająco? Cóż, jak to mawia mój nauczyciel "punkt widzenia zależy od punktu siedzenia". Sama byłam dość sceptycznie nastawiona do tej książki, a raczej do samego połączenia filmu z książką, jakie prezentuje nam autor. Jednak nie można się dziwić, jest to na tyle niecodzienne zjawisko,że ja osobiście spotykam się pierwszy raz z czymś takim. Czy moje obawy były słuszne? Przeczytajcie i sami się dowiedzcie.

Sam autor, Patric Carman, słynie z książek dla dzieci i młodzieży, co doskonale widać w tej książce. Fabuła nie należy do skomplikowanych, jest raczej prosta i przewija się szybko. W książce nie znajdziecie zbyt wielu szczegółów, nie ma długich opisów miejsc i zdarzeń, co dla jednych jest plusem, dla innych zaś minusem. Moim osobistym zdaniem, traci przez to na wartości świat wykreowany w powieści, którego praktycznie nie ma, a czego bardzo żałuję, bo sama Dolina Szkieletów wydaje się być bardzo ciekawym miejsce, najmniej na tyle, by poświęcić mu trochę miejsca. O bohaterach również nie dowiadujemy się zbyt wiele, poznajemy jedynie bliżej Sarah, żądną przygód nastolatkę, której pasją jest filmowanie wszystkiego, co dzieje się wokoło, oraz  Rayana, najlepszego przyjaciela Sarah, który nie wyobraża sobie życia bez pisania. Oprócz tego poznajemy 3/4 postaci, które zdają się być ważne w całej opowieści lecz wszystko owiewa szara mgiełka tajemnicy i w pierwszej części niezbyt wiele się o tym dowiadujemy.

Powodem wszystkich tych mankamentów jest najprawdopodobniej po prostu mała objętość książki. Ma ona zaledwie 192 strony, ale są one mocno "oszukane" gdyż niekiedy cała jedna strona to zaledwie kilka zdań, czy po prostu rysunek. Wszystkie te czynniki sprzyjają bardzo szybkiemu czytaniu powieści, przebrnęłam przez nią w dosłownie 3/4 godziny, włączając w to filmiki, których mamy 9.
No właśnie filmiki! Główna przyczyna "inności" książki, co z nimi? Ano przyznam, że z niecierpliwością czekałam aż pojawi się hasło do pierwszego filmiku, gdyż byłam bardzie ciekawa, jak to wszystko będzie się zgrywało razem. I nie zawiodłam się! Filmiki były ciekawe, niezbyt długie i idealnie dopełniały wpisy w dzienniku Rayana, którym właściwie jest książka. Może czasem były tandetne i trochę przerysowane, ale i tak robiły całkiem niezłe wrażenie, wprowadzały nieco grozy, którą ciężko było poczuć podczas samej lektury. W moim odczuciu owe filmiki są głównym plusem tejże książki. Dla mnie były one czymś, co urealniało całe wydarzenia, sprawiało,że podczas lektury miało się wrażenie, jakby to wszystko wydarzyło się naprawdę a bohaterowie nie byli oddalonymi o lata świetlne istotkami lecz żywymi ludźmi, takimi samymi, jak kążdy czytelnik tej książki.

Sam wygląd książki również jest niecodzienny. Na pierwszy rzut oka widać,że jak najbardziej starano się upodobnić ją do pamiętnika. Udało się to w dużym stopniu, zamiast białych stron mamy zeszyt w linie a zamiast drukowanych literek pismo, wzorowane na odręcznym. Niezbyt dobrze czytało mi się w takiej wersji, chodzi mi tu głownie o czcionkę, duże litery jakoś do mnie nie przemawiają, ale dało się to znieść. Mamy też rysunki, "wklejone" kartki i oczywiście daty przy każdym wpisie, co nadaje jeszcze większej realności. Czuć niemal, jakby ktoś rzeczywiście znalazł taki dziennik i postanowił go pokazać światu, może jako przestrogę.

Wszystkie te aspekty sprawiły,że książkę czytało się przyjemnie. Sama idea była świetna i mogła z tego wyjść naprawdę genialna książka, gdyby tylko jej tak nie uproszczono, ale cóż, niełatwo mnie zadowolić Wszystko to doprowadziło do tego, iż jest to lektura po prostu...dobra. Podoba mi się jej inność, nowa koncepcja i zestawienie dwóch przeciwstawności - technologii ze znaną od wieków książką, a sam styl również nie jest najgorszy. Podsumowując, polecam choćby po to, by przekonać się samemu, jak czyta się takie nowatorskie połączenie!


No, pierwsza recenzja za mną, uff, mam nadzieję,że nie jest tak źle^^ Wszelkie uwagi mile widziane.
Tak nie w temacie, życzę powodzenia wszystkim maturzystą i pamiętajcie:
 Było wesele to o poprawiny nie zaszkodzą!
Evra.







2 komentarze:

  1. Czyli mamy podobne odczucia do tej książki :)

    Życzę Wam powodzenia w prowadzeniu bloga! :D
    Brakuje mi tylko opcji do obserwowania bloga. ;)

    OdpowiedzUsuń