sobota, 5 lipca 2014

Marcus Sedgwick - "Królowa Cieni"

tytuł oryginalny: My Swordhand Is Singing
tłumaczenie: Maciejka Mazan
wydawnictwo: Nasza Księgarnia
rok wydania: 2010
okładka: miękka
liczba stron: 221
gatunek: powieść grozy
ISBN: 978-83-10-11719-9
moja ocena: 8/10

"Królowa cieni" przyciągnęła moją uwagę tytułem, a także okładką. Wypatrzyłam ją pośród innych książek w mojej ulubionej księgarni poznańskiej (którą, swoją drogą, zamykają i jest mi smutno). Spojrzałam na przód książki - na mężczyznę idącego po śniegu, trzymającego w ręku zakrwawiony nóż... Wiedziałam wtedy, że muszę ją (książkę) mieć dla siebie. Do zakupu zachęciła mnie cena - zapłaciłam niecałe 10 złotych!

Tomas i Peter, ojciec i syn, obydwaj są drwalami podróżującymi po Europie Wschodniej w XVII wieku. W pewnym momencie ich tułaczki, postanowili zatrzymać się w wiosce Chust i pracować dla jej mieszkańców. Jednak w momencie osiedlania nie wiedzieli jeszcze, co spotka ich w przyszłości... Zamieszkali oni w miejscu, gdzie panuje tytułowa Królowa Cieni, sprawiająca, że umarli powstają ze swoich grobów. Powieść Marcusa Sedgwicka jest nową interpretacją starych, słowiańskich mitach o wampirach - osobach umarłych i powstałych z ziemi, w której ich pochowano, aby wysysać krew żywych. Przyznam szczerze, że istoty opisane w "Królowej Cieni" mogą jednak bardziej przypominać zwyczajne (albo i nie?) zombie niż krwiopijców...

Powiem to od razu: książka jest dobra, a nawet bardzo dobra. A przynajmniej według mnie. Czytałam ją z zapartym tchem, nie mogąc oderwać się od kolejnych stron. Nie było znienawidzonych przeze mnie dłużyzn, przez które po prostu nudzę się przy książce. Zwroty akcji potrafiły zaskoczyć, jednak niektóre były bardzo przewidywalne. Myślę, że "Królowa Cieni" jest naprawdę interesującą interpretacją starego, słowiańskiego mitu o wampirach. Czytając recenzowaną przez mnie książkę mamy wrażenie, że te istoty znamy już ze współczesnej twórczości (nie, nie mówię tutaj akurat o "Zmierzchu"), a jednocześnie wiemy, że owi krwiopijcy nie ujawnili się przed nami do końca. Sądzę także, że dość ciekawym zabiegiem było połączenie kilku legend z terenów zachodniej Europy w jedną całość. Wielkie brawa dla pana Sedgwicka, proszę państwa!

Bohaterowie przypominali mi nieco wyidealizowanych normalnych ludzi. Owszem, mieli uczucia, emocje, potrafili samodzielnie myśleć, jednak odniosłam wrażenie, że są jednoznacznie dobrzy lub źli. Uważam jednak, że takie wykreowanie postaci nie czyni książki gorszej, nie ubliża jej. Jednocześnie twierdzę, że gdyby bohaterowie byli bardziej prawdziwi, książkę czytałoby się lepiej. Zdążyłam się już jednak przyzwyczaić do jednoznacznych postaci, występujących w książkach i nie raziło mnie to tak bardzo, jak kiedyś. Być może dlatego właśnie wystawiłam tak wysoką ocenę powieści.

Tak, miałam niemały problem z klasyfikacją powieści do jednej szufladki. W końcu jednak zdecydowałam się na powieść grozy i sądzę, że jest to trafny wybór. Książka może wystraszyć osoby wrażliwsze, jednak nie w sposób przyprawiający o dreszcze. Czy polecam "Królową Cieni"? Ogólnie tak, jednak wiem, że nie wszystkim może ona przypaść do gustu, ze względu na swoją tematykę. Uważam jednak, iż warto dać jej szansę, a nóż widelec komuś się spodoba.

[Recenzja oryginalnie została umieszczona na dom-z-ksiazkami.blogspot.com]

4 komentarze:

  1. Lubię takie klimaty w książkach, choć z drugiej strony, nie wiem, czy w odbiorze powieści, nie będą mi przeszkadzać za bardzo te czarno-białe postacie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli skupisz się bardziej na odbiorze treści, bohaterów odsuwając na dalszy plan, książka może okazać się naprawdę fajna! :)

      Usuń
  2. Ciekawa tematyka, mogłabym przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń