wtorek, 1 lipca 2014

Peter V. Brett - "Malowany Człowiek. Księga I"

Tytuł: Malowany Człowiek Księga I
Tytuł oryginalny: The Painted Man
Autor: Peter V. Brett
Data Premiery: grudzień 2008
Wydawca: Fabryka Słów
Liczba stron: 504
Moja ocena: 6,5/10

Zaszczuta i zdziesiątkowana ludzkość przeklina noc. Z każdym zmierzchem, w oparach mgły, nadchodzą opętane żądzą mordu bestie. Przerażeni ludzie chronią się za magicznymi runami. Usiłują wymodlić dla siebie i najbliższych kolejny dzień życia. Rzeź ustaje bladym świtem, gdy światło zapędza demony z powrotem w Otchłań.
Rosną odległości między pustoszejącymi osadami. Wydaje się, że nikt ani nic nie zdoła powstrzymać otchłańców, kładąc tym samym kres zagładzie. W tym dogorywającym świecie dorasta troje młodych ludzi. Bohaterski Arlen, przekonany, że większym od nocnego zła przekleństwem jest strach przepełniający ludzkie serca. Leesha - jej życie zrujnowało jedno proste kłamstwo - nowicjuszka u starej zielarki, bardziej chyba przerażającej od krwiożerczych potworów. I Rojer, którego los na zawsze odmienił wędrowny minstrel, wygrywając mu na skrzypkach skoczną melodię.
Tych troje ma coś wspólnego - są uparci i przeczuwają, że prawda o świecie nie kończy się na tym, co im powiedziano. Czy odważą się jej poszukać, opuszczając chroniony runami azyl?


Tak tytułem spokojnego wstępu...któż był tag GENIALNY, by podzielić tę trylogie na części w Polsce? W innych krajach dało się wydać tylko trzy książki, ale nie, w naszym cudownym miejscu zamieszkania musieli dowalić z sześcioma książkami. Zdenerwowałam się, kiedy pierwsza część skończyła się w momencie, w którym zaczęło się coś dziać. Moją irytacje złagodził jedynie fakt, iż pod ręką miałam już księgę drugą, która mogła zaspokoić moją ciekawość.

A teraz, wylawszy rozdrażnienie, pozwólcie, że przejdę do właściwej recenzji, co by nie zabierać Wam więcej czasu.
O trylogii demonicznej słyszałam bardzo wiele pozytywnego, część z moich znajomych zalicza ją nawet do swoich ulubionych książek. Czy i w moim przypadku tak będzie, nie wiem, po pierwszej części ciężko powiedzieć mi cokolwiek w tej kwestii.
Brett miał bardzo oryginalny pomysł na świat przedstawiony i dość dobrze go wykorzystał. Nie mamy tutaj super mocy, ludzie są tylko ludźmi, a świat różni się od realnego tylko tym, iż co noc z otchłani przybywają demony spragnione ludzkiego mięsa. Nie byłoby jednak zabawy, gdyby nie obdarzyć ludzi obroną - tak powstały runy ochronne. Tylko ochronne, gdyż jedynie tworzą one barierę chroniącą przed bestiami, które są nieśmiertelne i nie można ich zabić. Dawne runy wojenne to jedynie pobożne życzenia.
Tak skonstruowany świat bardzo przypadł mi do gustu i przyznam, że jeszcze nie spotkałam się z podobnym pomysłem. Jest ciekawie, ale jednocześnie nie nazbyt abstrakcyjnie tak, że połączenie realnego świata i codzienności ludzi dobrze współgra z częścią fantastyczną. Trochę ciężko było przebić mi się przez pierwsze kartki, jednak tak często bywa, kiedy zaznajamiamy się z nowymi realiami w książce. Po ok. 20 stronach w świecie Bretta czułam się już jak ryba w wodzie, a może bardziej trafne będzie tutaj powiedzieć: jak demon w nocy.



Równie ważny aspektem każdej książki są bohaterowie. To ich losy śledzimy i to oni wywołują w nas najwięcej emocji. Tutaj głównych bohaterów mamy aż trzech. Czytając, nie byłam przygotowana na historię więcej niż jednego bohatera i kiedy zaczęłam się już coraz bardziej wciągać w losy Arlena rozdział się skończył a tu bum! Mamy opowieść o Leeshy. Na początku mnie to zdenerwowało, obawiałam się, że autor będzie chciał naćpać książkę postaciami niczym król Martin(u którego to się kupy trzyma, ale tutaj mogłyby powstać niezłe zgrzyty), ale na szczęście poprzestał na 3 głównych bohaterach, a ja szybko zapomniałam o wywołanej irytacji, gdyż historie pozostałej dwójki były równie ciekawie, co Arlena i nie nudziłam się.
Każda z trojga postaci ma swoją historię, widzimy zmiany, jakie zachodzą w ich światopoglądzie i charakterze i stopniowe kształtowanie się ich samych. Ich dorastanie nie jest przedstawione szczegółowo, jednak podoba mi się, iż autor pokazał nam, jak zyskali wiedzę i umiejętności dzięki latom ciężkiej pracy, a nie wymyślił sobie, że 13-latek będzie mistrzem w rysowaniu runów, przerastającym wiedzą wiekowych mędrców w swoich fachu.
Ogólnie ujmując, bohaterowie są dobrze skonstruowani, mają swoje charaktery i poglądy, jednak całkowicie się od siebie różnią i ciekawi mnie, jak będą dogadywać się razem, bo jestem pewna, że Brett splecie ich losy ze sobą, choć jasnowidzem nie jestem i mylić się mogę.
Najbardziej polubiłam Arlena i Leeshe, lubię silnych bohaterów, jednak nie powiewających sztucznością i właśnie ta dwójka spełniła moje oczekiwania. Nie wiem za bardzo, jaką rolę w całej historii miałby odgrywać Minstrel, ale zapewne wkrótce się dowiem.


Fabuła należy do tych prostych i niezbyt zaskakujących, ale złoże to na karb tego, iż jest to pierwsza część, w której niezbyt dużo się dzieje, a jej zadaniem jest wprowadzenie nas w świat opanowany nocą przez otchłańców. Jednym słowem, jest to zapoznanie i swoisty wstęp do następnych części. znajdziemy tu odpowiedzi po co, na co i dlaczego tak a nie inaczej. Co się stało, że bohater jest jaki jest i dlaczego postąpił tak a nie inaczej. Nawet jako książkę, która ma przygotować grunt pod resztę historii czyta się ją zaskakująco dobrze i szybko, nie nudzi, nie dłuży się, ale też nie mamy tutaj fajerwerków i spektakularnych zwrotów akcji. Nie ma w niej nic, co wywołałoby wypieki na mojej twarzy i zaparty dech podczas czytania. Dla mnie nie było w niej nic ekscytującego, ale też nic wywołującego negatywne odczucia.
Mankamentem tej części są dość słabe opisy, przez które ciężko wczuć się w klimat i daną sytuacje. Autor skupia się na wrażeniach fizycznych i trochę odpycha psychikę bohaterów na dalszy tor, którego, ośmieliłabym się rzec, prawie wcale nie ma. Niemal uniemożliwia to poczucie grozy, która powinna panować w świecie, w którym istnieją demony i winna towarzyszyć nam przez większą część książki. Szkoda, bo wtedy książka wiele by zyskała i na pewno czerpałabym więcej przyjemności z czytania.

"Tylko głupiec nie wie co to strach"

Uczciwie mogę rzec, iż książka jest dobra. Nie wspaniała, nie wybitna, ale też nie zaliczam jej do gatunku "dno i trzy metry mułu". Już rozpoczęłam czytanie drugiej księgi i uczciwie mogę rzec, że dzieje się w niej o wiele więcej, więc autor nie powinien mnie rozczarować. Szczerze mówiąc, nie ma co się rozpisywać na jej temat, przekonajcie się sami. Ci z was, którzy są sympatykami klasycznego fantasy nie powinni czuć się zawiedzeni, o ile nastawią się na lekturę dobrą, a nie porywającą.

                                                                                                                                                  Evra.

7 komentarzy:

  1. Ja serię uwielbiam, dawno nie widziałam żadnej jej recenzji, ale ja wciąż miło ją wspominam. Akcji było dużo, niesamowicie sposobał mi też pomysł na świat, bohaterów. Każdy kolejny tom wciąga coraz mocniej, polecam. ;)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Po raz pierwszy słyszę o tej serii. Ale skoro tak pięknie polecasz, to chyba muszę to zmienić i zaznajomić się przy najbliższej okazji z ich treścią ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A polecam, polecam, ale czy pięknie to nie wiem :)

      Usuń
  3. O! Miło! Fantasy niezmiernie lubię, to oczywiście jeden z moich najukochańszych gatunków, aczkolwiek nieco niepokoi mnie brak opisów i zwrotów akcji. Opisy są dla mnie naprawdę ogromnie ważne, bo wyznaję zasadę, że jesli czegoś nie umiem sobie w pełni wyobrazić, to znaczy, że autor potraktował książkę po prostu powierzchownie. Niemniej jednak jestem chętna do przeczytania i rozpoczęcia tej pseudotrylogii/serii, także... mam nadzieję, że w końcu nadarzy się okazja ;)
    Pozdrawiam,
    Sherry

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedyś się wezmę za tą serię, bo kilka pochwał o niej czytałam. Ale najpierw chyba powinnam pokońćzyć kilka serii, które obecnie czytam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ja też zawsze tak mówię ^^ "Nie będę rozpoczynać nowej serii, dopóki nie skończę już rozpoczętych" Taa...mam nadzieję, że Ty będziesz się lepiej trzymać takiego postanowienia, niż ja :)

      Usuń
  5. Brzmi ciekawie. Jak znajdę chwilę to z pewnością przeczytam...

    OdpowiedzUsuń