Tytuł oryginalny: Shatter Me
Autor: Tehereh Mafi
Data premiery: 28 kwietnia 2014
Wydawca: Otwarte
Liczba stron: 336
Moja ocena: 4/10
„Nie możesz mnie dotknąć – szepczę. Kłamię – oto, czego mu nie mówię. Możesz mnie dotknąć – oto, czego nigdy nie powiem. Proszę, dotknij mnie – oto, co chcę powiedzieć”.
Nikt nie wie, dlaczego dotyk Julii zabija. Bezwzględni przywódcy Komitetu Odnowy chcą wykorzystać moc dziewczyny, aby zawładnąć światem. Julia jednak po raz pierwszy w życiu się buntuje. Zaczyna walczyć, bo u jej boku staje ktoś, kogo kocha. Bestsellerowa powieść, która podbiła serca czytelniczek na cały świecie.
„Uzależniająca, pełna napięcia i niezwykle zmysłowa. Chciałabym tak pisać. Po prostu nie możesz się oderwać od lektury”. Lauren Kate, autorka Upadłych
"Dotyk Julii" to książka należąca do tych, po które sięgnęłam z czystej ciekawości, głównie po to, by wyrobić sobie swoje własne zdanie na temat tej pozycji. Bo recenzje mnożą się jak króliki, aż nie sposób zliczyć, ile zachwytów tudzież ohów i ahów wszelkich naczytałam się na jej temat. A że mi żadna książka nie straszna, Julia i mnie dotknęła.
Jako że pomysł z zabójczym dotykiem oryginalny zbytnio nie jest (czy muszę tutaj przytaczać X-menów?), a książek z dystopią w tle nie brakuje, nie robiłam sobie wielkich nadzień na coś innowacyjnego, raczej na książkę z serii tych odmóżdżaczy, które wyjmują parę godzin z życia po ciężkim dniu. Co natomiast otrzymałam? Ciężkie czytanie po ciężkim dniu, aż ciśnie się na usta sarkastyczne "To lubię - rzekłem - To lubię".
"- Nie możesz mnie dotknąć. - szepczę.
Nie mówię mu: kłamię. Nigdy nie powiem: możesz mnie dotknąć. Chcę powiedzieć: proszę, dotknij mnie."
Na samym początku nie jest źle, na pochwałę zasługuje okładka, jest naprawdę dobrze wykonana. Pasuje do tematyki książki, a sama oprawa graficzna zachwyca. Lećmy dalej - pierwszy rozdział przypadł mi do gustu. Misterny język, pełen porównań i metafor, dziewczyna zamknięta w psychiatryku bez kontaktu za światem zewnętrznym, a wszystko to okraszone atmosferą tajemnicy. Miodnie po prostu, ale do czasu. Jak to mądrzy ludzie mawiają, im dalej w las, tym więcej drzew. Jeśli za drzewa uzna się coraz bardziej widoczne i denerwujące wady, to owe powiedzenia pasuje idealnie do tej książki.
Początkowy zachwyt niecodziennym językiem mija bardzo szybko. Już po kilkunastu stronach mam dość wyniosłych metafor, porównań i wszechobecnych hiperboli. Odniosłam wrażenie, że autorka zepchnęła fabułę na drugi plan, byle tylko upchać jak najwięcej środków stylistycznych. Koło 100 strony miałam już dość - akcja rozciągnięta do niemożliwości przez mnogość długich opisów, sztywnie sklecone dialogi i mdli bohaterowie. "Dotyk Julii" męczył mnie jak mało która książka wcześniej.
Początkowe pozytywne wrażenie o Julii minęło równie szybko. Przez 3/4 książki miałam ochotę uderzyć ją w twarz, byle tylko przestała się zachowywać jak ciepła klucha. Była to chyba najnudniejsza postać, z jaką się spotkałam. Ciągle tylko przeżywała swoje cierpienie, dodatkowo jest niezdecydowana. Jej sposób myślenia, liczenie wszystkiego stał się równie irytujący, jak cała reszta. Rozumiem, że ją skrzywdzili, że cierpi całe życie, ale, borze szumiący, ile można?
Na dokładkę mamy pana idealnego, czyli nikogo innego, jak Adama we własnej osobie. Jak książka z gatunku dystopii mogłaby się odbyć bez idealnego wybranka serca głównej bohaterki? Ano, nie mogłaby. Adam jest tak perfekcyjny, że to aż w oczy kole. Nic się dla niego nie liczy oprócz pięknej Julii (czyżbym zapomniała wspomnieć, że Julia piękną była of kors?), bohater bez wyrazu i charakteru.
Całość tego bezbarwnego trio nieco ratuje Warner. Psychopatyczny, szalony Warner, którego nie da się nie lubić. Jedyna postać, która jako tako zachowała wyrazistość w tej hołocie. Oj, przepraszam, na powierzchnie wybija się też nieco Kenji, ze swoimi komentarzami, ale tego to to wiele nie było, więc również nie wspomoże walącej się kreacji bohaterów.
"Nadzieja tego świata wykrwawia się z lufy karabinu."
Tutaj nalezą się gratulacje autorce, która stworzyła dystopię bez kreowania świata przedstawionego. Nie przesadzam, naprawdę, czytelnik nie ma pojęcia, w jakich warunkach żyją bohaterowie. Mamy tylko małe fragmenty, w których napomknięte jest coś o zniszczenia planety, nikłych zasobach naturalnych, ale tak naprawdę nie mamy pojęcia, co się takiego stało, że świat należy do konwencji dystopii. Jest to jedna z poważniejszych wad w książce, dobrze stworzony świat może podnieść poziom książki, uczynić ją dużo lepszą, niż naprawdę jest. Ale to działa w dwie strony, brak kreacji owego świata psuje czytelnicze wrażenia.
Jeśli już o wrażeniach mowa, to zazwyczaj w książkach zawiera się coś takiego, jak fabuła. I tutaj podobny twór znajdziemy. Jednak nie jestem pewna, czy pisać o niej cokolwiek, bo fabuła jest chyba tylko dla zasady. Jest przewidywalna, dość prosta i skupia się głównie na cierpiącej bohaterce i jej wielkiej miłości z Adamem. Niby jest jakaś akcja, niby coś się dzieje, ale wszystko jest tylko tłem dla wszechobecnego romansu. Wszak kto się oprze pełnej wdzięku, piękna i idealnych cech bohaterce Paramore Romance?
Podsumowując, "Dotyk Julii" to lektura niewarta uwagi. Już dawno powinnam się nauczyć i nie sięgać po kolejne tego typu książki, bo większość z nich powiela schematy. Znając jednak życie, w przyszłości zapewne znów zagłębię się w książkę wychwalaną pod niebiosa, tylko po to, by wyrobić sobie własne zdanie. Zdarza się, że wtedy marnuje czas, jak przy lekturze tej pozycji. Na usta ciśnie mi się "trzy razy nie, dziękujemy" i przy takiej też opinii pozostanę. Po następne części na pewno nie sięgnę, niech Julia i Adam pozostaną dla mnie w sferze historii, które nigdy nie doczekają się zakończenia.
Evra.
hmmm to na razie odpuszczę sobie tę lekturę, mam chyba jednak ciekawsze pozycje na oku :)
OdpowiedzUsuńOstatnio ta seria jest wszędzie! Na mnie czeka ebook. Przeczytałam kilka recenzji i są tak różne, że chyba sama muszę się przekonać
OdpowiedzUsuńMuszę wreszcie poznać ;)
OdpowiedzUsuń