czwartek, 4 września 2014

Emmy Laybourne - "Monument 14"

[okładka i opis - źródło]
Tytuł: Monument 14
Tytuł oryginalny: Monument 14
Autor: Ammy Laybourne
Data premiery: 17 czerwca 2014
Wydawca: Rebis
Liczba stron: 344
Moja ocena:  7/10

"Potężne tsunami pustoszy wybrzeże Stanów Zjednoczonych. Nad krajem przetaczają się straszliwe burze, a ze zniszczonego ośrodka wojskowego wydostaje się tajemnicza broń chemiczna. Sześcioro licealistów, dwójka gimnazjalistów i szóstka mniejszych dzieci po wypadku w drodze do szkoły chroni się w supermarkecie. Wielki sklep szybko staje się jednak zarówno ich schronieniem, jak i więzieniem. Grupka zdanych na siebie, przerażonych, odciętych od świata dzieciaków zaczyna tworzyć małą społeczność: organizują sobie życie, dzielą obowiązki, starsi opiekują się młodszymi, ale też ujawniają się szkolne sympatie, antypatie i skrywane dotąd uczucia, wyłaniają się naturalni przywódcy i ci, którzy chcą skorzystać z sytuacji i trochę się zabawić...
Świetnie przedstawieni młodzi bohaterowie, ze swym charakterystycznym językiem, buzującymi emocjami i odmiennymi osobowościami, wymagające i realistyczne sytuacje oraz dynamiczna akcja sprawią, że czytelnicy nie będą mogli oderwać się od lektury."


Czy jesteś absolutnie pewien/a, że nie grozi Ci niebezpieczeństwo? że Twoje życie nie zmieni się diametralnie w ciągu kilku sekund? Czy przypadkiem nagle, niespodziewanie nie utracisz wszystkiego, co do tej pory było Ci bliskie i znajome.  Czy masz taką pewność? Odpowiedz jest bardzo prosta:  nie masz żadnej gwarancji, że żadna z tych rzeczy nie wydarzy się za kilka minut. Ważniejsze pytanie brzmi, czy zdajesz sobie z tego sprawę?
Pierwsze zdania owej książki mają właśnie taki, dość mocny, przekaz: Niczego nie możemy być pewni. 
Na "Monument 14" czaiłam się już dłuższy czas. Spodobała mi się konwencja zamkniętych w supermarkecie dzieci, walczących o przetrwanie.  Miałam nadzieje na nieco mocniejszą lekturę, która zawierałaby parę wstrząsających scen dla urozmaicenia, ale cudów również się nie spodziewałam.



Świat przedstawiony w książce obserwujemy z perspektywa Deana - niczym niewyróżniającego się licealisty, który to ni popularny ni bardzo dręczony nie jest, ot zwykły gość trzymający się w cieniu, jakich wielu. Było to dość dobre posunięcie ze strony autorki, bo Dean dość szybko zdobył moją sympatię, choć momentami również irytował - zwłaszcza, kiedy włączał mu się tryb platonicznej miłości do szkolnej piękności - Astrid. Latał za nią, wzdychał, ohał i ahał a i tak nic z tego nie było. 
W kwestii innych bohaterów, to mamy tutaj dwie sprzeczności - każdy jest inny, a jednocześnie noszą oni znamiona schematyczności. Owszem, postaci są różni charakterami, ale widzimy tutaj typowy szkolny zestaw - mięśniak, klasowa piękność, ten tajemniczy, nieodzywający się facet, łobuz itp. Nie jest to wadą, ale jest dość zauważalne. 
Na pochwałę, za to, zasługują dzieciaki. Potrafiły być śmieszne, kiedy trzeba, ale były również słodkie i pomocne. Oczywiście zdarzały się również te złe i kapryszące, ale to tylko urozmaicało wszystko. tak wykreowane dzieci stały się dobrym dodatkiem do książki i sprawiały,  że uśmiechałam się za każdym razem, kiedy tylko padło "nie wymawiajcie imienia Pana Boga na daremni" Batista, czy inny sztandarowy tekst któregoś z dzieciaków.

Co do fabuły - oczekiwałam czegoś nieco innego. Brak mrocznego klimatu i apokalipsy wiszącej w powietrzu został zastąpiony nieco łagodniejszym. Książka zbudowana jest tak, by przyciągnąć uwagę zarówno tych młodszych jak i nieco starszych czytelników. Nie ma drastycznych scen, tych trzymających w napięciu ani uczucia strachu, towarzyszącemu takiemu kataklizmowi. tutaj pojawia się słabsza strona książki - pobyt dzieciaków w supermarkecie się dłuży, każdy dzień wygląda identycznie. Ich organizacja jest prost nie do uwierzenia, praktycznie nie ma problemów z samowolą i marnowaniem zapasów. Zdaje się, jakby mało kto się przejmował tym, iż mogą zginąć i żył z dnia na dzień, beztrosko i swobodnie.
Było to nieco sztuczne, a przez podobnie wyglądający rozkład dnia również nużące. Brak akcji niezwykle rzuca się w oczy, autorka postawiła na szersze grono czytelnicze, decydując się uprościć wszystko. Niestety, książka stała się przez to mało dynamiczna i sprawia wrażenie ospałej. 
Pomysł sam w sobie może i był prosty, ale również niesamowity. Niby coś tak banalnego, ale równocześnie coś, na co nikt inny wcześniej nie wpadł. taki pomysł mógł być zrealizowany nieco lepiej.

Język jest prosty, nie wyróżnia się niczym szczególnym, ani na plus ani na minus. Ot, napisane tak, by nikt nie miał problemu z czytaniem, nie musiał się nadto wytężać przy lekturze, ale również nie jest on niechlujny. Jest dobry, sprawia, że czyta się lekko i takiego tez wyrazu nadaje tej książce. Bowiem jest to własnie taka ksiązka, która odpręży Was po męczącym dniu. taka, przy której można się wyłączyć i wciągną w nieskomplikowaną fabułę, która pozwoli odpocząć szarym komurką.

"Monument 14" to książka, która nie jest powieścią z górnej półki. Nie ma Was zachwycić ani wprawić w osłupienie. Nie będziecie czkeac na to, co wydarzy się na następnej stronie. Jest to książka, którą czyta się, kiedy potrzeba lektury swobodnej, niewymagającej wytężania umysłu. Dobra dla "młodszej" młodziezy jak i dla tych starszych, bowiem tak właśnie jest napisana, by trafiać do jak najszerszego grona. Mimo swoich prostych ram, pozycja ta niesie przesłanie, co zdarza się coraz rzadziej w pozycjach młodzieżowych - nigdy nie wiesz, co może się wydarzyć. Ja sama byłam zadowolona z jej lektury i już poluję na część drugą.

                                                                                                                                                                                                              Evra.

6 komentarzy:

  1. Jestem skłonna przeczytać, fabuła dosyć interesująca ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka i jej kontynuacja czekają na mojej półce do przeczytania ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Również jestem skłonna ją przeczytać, ale cóż...nie wiem czy podbije moje serce

    OdpowiedzUsuń
  4. Dużo już czytałam o tej książce i muszę przyznać, ze mój początkowy zachwyt nieco słabnie, coraz częściej wpadam na recenzje, które nie są już tak przychylne. Wychodzi więc na to, że sama muszę przeczytać i ją ocenić :) Też mnie zaciekawił motyw dzieciaków zamkniętych w supermarkecie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam tego typu powieści, a na Monument poluję już od nieco dłuższego czasu :) Szkoda tylko że nie ma utrzymanych mroczniejszych klimatów

    OdpowiedzUsuń
  6. Oceniłam ten tytuł dokładnie tak samo jak Ty. Totalnego szału nie było, ale całkiem przyjemnie się czytało. Tym bardziej, że sam pomysł z supermarketem też był ciekawy:)

    OdpowiedzUsuń