poniedziałek, 1 września 2014

Jarosław Grzędowicz - "Pan Lodowego Ogrodu tom I"

Tytuł: Pan Lodowego Ogrodu - tom I
Autor: Jarosław Grzędowicz
Data premiery: 11 maja 2012
Wydawca: Fabryka Słów
Liczba stron: 545
Moja ocena: 8.5

Pan z Wami! Jako i ogród jego! Wstąpiwszy, porzućcie nadzieję. Oślepną monitory, ogłuchną komunikatory, zamilknie broń. Tu włada magia.
Vuko Drakkainen samotnie rusza na ratunek ekspedycji naukowej badającej człekopodobną cywilizację planety Midgaard. Pod żadnym pozorem nie może ingerować w rozwój nieznanej kultury. Trafia na zły czas. Planeta powitała go mgłą i śmiercią. Dalej jest tylko gorzej. Trwa wojna bogów. Giną śmiertelnicy. Odwieczne reguły zostały złamane.


Polska fantastyka obca mi nie jest. Powiem więcej, pałam do niej sympatią i uważam, że swoim poziomem nie odbiega od zagranicznych dzieł. Ba! Często rodzime pozycje podobają mi się bardziej, niż rzekome bestsellery z amerykańskich list. Dlatego też chętnie sięgam po powieści tego typu, poznaje nowych autorów i zagłębiam się w historie napisane przez rodaków.

"Pan lodowego Ogrodu" to tytuł, który brzęczał mi gdzieś z tyłu głowy przez długi czas. Coś kojarzyłam, coś dzwoniło, ale nie wiadomo, w którym kościele. Ostatnio przez przypadek natknęłam na na pierwszy tom. Ówcześnie przeczytawszy kilka recenzji oraz informacji o autorze nie zastanawiałam się długo, zaczęłam czytać, choć małe obiekcje, czy tak do końca przypadnie mi do gustu.


"W słuchawkach hałas. Kontrola sprawdza ostatnie parametry, nadęta suka zaczyna

odliczać co sekundę. Co za głos. Obrażona walkiria w przededniu menstruacji. Mam nadzieję,

że nigdy jej nie spotkam."


W opisie książki wyraźnie widać wpływy sci-fiction, którego nie znoszę, stąd też wzięły się moje obawy, czy to aby na pewno książka dla mnie. Na szczęście, wpływy te pojawiają się tylko na początku i są niewielkie. Potem akcja jest czysto fantastyczna. 
Okazuje się bowiem, że gdzieś we wszechświecie istnieje planeta podobna do Ziemi, jednak jej rozwój zatrzymał się na poziomie średniowiecza. Nie to jest jednak najdziwniejsze. Nikt nie mówi o tym głośno, ale istnieją podejrzenia, iż istnieje tam, tfu, magia! 
Wtedy też poznajemy Vuko Drakkainena, pół-polaka a pół-chorwata, który podejmuje się misji ratunkowej., bowiem na ową planetę została wysłana ekipa badawcza, która zaginęła. Teraz trzeba posprzątać to, co narozrabiali, by nie zaburzyć równowagi obcej cywilizacji i to właśnie jest misją Vuko. Został on wyposażony w super nowoczesny sprzęt, dodatkowo wszczepiono mu pasożyta - cyfrala, dzięki któremu stał się nadczłowiekiem. Co go czeka na obcej planecie?
Całość fabuły prezentuje się dość zgrabnie i taka właśnie jest. Bohater wędruje po śladach, które napotyka, to tu to tam. Po drodze miewa przygody, zawiązuje przyjaźnie. Wszystko brzmi dość standardowo, jednak w świecie Midgaardu wypada ciekawie i barwnie. Muszę jednak przyznać , że książka podzielona jest na dość długie rozdziały, które noszą znamiona schematyczności. Każdy opowiada, mniej więcej, o jednym etapie podróży. Zaczyna się spokojnie, potem nagle jakaś akcja, która znika równie szybko jak się pojawia, potem znów zastój i na końcu jakiś mały wypadek, by zostawić niedosyt aż do następnego rozdziału. Nie nudziło to tak bardzo, jednak czasem bywało nużące. 
Przy fabule będąc, wiem, że wiele osób narzeka na wprowadzony nagle, w środku książki, drugi wątek. Mnie również zazwyczaj denerwuje takie przerywanie fabuły, czyta się czyta, książka wciąga a tu nagle bum! Nowy wątek, nowa historia i człowiek się denerwuje, że nie doczyta tego, w co się już wciągnął. Jednak przy tej pozycji, coś takiego miejsca nie ma. Historia Vuko, owszem, jest interesująca, ale trochę nużąca, ze względu na ową schematyczność wydarzeń, a wątek młodego cesarza jest dobrym przerywnikiem. Tak, czy owak, mnie druga historia zainteresowała i czekam tylko, kiedy drogi Vuko i dziedzica tronu się splotą.

"Zły koń! Bardzo zły, niepozytywny koń! Niedobry koń! Znaczy właściwie nie koń, tylko ten, renifer jakiś... Czy daniel... Cholera cię wie. Zły jeleń! Bardzo niedobre zwierzę wierzchowe nieznanego gatunku! Złe okapi! Brzydka żyrafa!"

Postacie, które wykreował Grzędowicz są bardzo dobre. Vuko ma wszystkie cechy bohatera, jakiego lubię. Jest pewny siebie i sarkastyczny, ale potrafi być też śmiertelnie poważny. Wykorzystuje swoje umiejętności i nie nigdy nie rozpacza. Przy tym zachowuje zimną krew, kiedy potrzeba, a jednocześnie okrasza wszystko celnym humorem. Inne postaci również zasługują na pochwałę. W obu watkach bohaterowie są dość charakterystyczni, mają swoje cechy charakteru i wyróżniają się na tle innych, nie są tylko przypadkowymi zlepkami słów, które bohater spotyka na swojej drodze, ale odgrywają, mniejsze lub większe, role.
W kwestii języka, jakim jest napisana owa pozycja zastrzeżeń nie mam, ba! Czyta się bardzo przyjemnie, nie występuje tutaj nadmierna ilość dziwnych i trudnych do szybkiego przyswojenia wyrazów, co jest duzym plusem. Wszak nie mamy ochoty zatrzymywać się dłużej przy danym fragmencie, a czytanie bez zrozumienia mija się z celem. nie brakuje tutaj również humoru, autor świetnie kreuje wypowiedzi vuko, wplatając w nie duża dozę sarkazmu, ironii i żartu. Nic dodać nic ująć!


"Pan Lodowego Ogrodu" to kawał dobrej fantastyki w polskim wydaniu. Sama jeszcze nie do końca jestem pewna, czy ta seria dołączy do grona moich ulubionych. pierwszy tom to wciąż pierwszy tom, ma na celu wprowadzenie, zapoznanie czytelnika z bohaterami, światem przedstawionym i innymi tego typu aspektami. Ogólnie rzecz ujmując, jest to pozycja dość tajemnica, szczerze powiedziawszy. Jak na razie o samym lodowym ogrodzie ni widu, ni słychu, więc autor chyba się przyczaił i pozostawił swoich czytelników w strefie domysłów.
Podsumowując, pierwsze wrazenie bardzo pozytywne, po drugi tom sięgnę na pewno, bo przygody Vuko i młodego cesarza wciągnęły mnie na tyle, by poznać kontynuacje. 
Więc jeśli tylko jesteście fanami fantastyki i macie ochotę na dozę klasycznego jej przykładu, to serdecznie polecam! 

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Weim, że dzisiaj troche słabo, ale ogarniam się po 2 tyg przerwy wakacyjnej. Ksiązki się czytało, ale pisz tu teraz recenzje! i to dobre! No nic, mam tylko nadzieję, iż nie jest tak źle, a ja do końca nie utonę w szkolnym chaosie i nienapisanych recenzjach!
                                                                                                                                                            Evra

2 komentarze:

  1. Słyszałam o tej książce sporo, myślę, ze po tej recenzji się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. To już któraś z kolei recenzja tej pozycji, na którą trafiłam. Każdy ją ocenia inaczej. Jedni chwalą, inni nie. Muszę sama dać jej szansę, aby się przekonać - jaka jest ta książka...

    OdpowiedzUsuń