Tytuł oryginalny: Gun Machine
Autor: Warren Ellis
Data premiery: 4 października 2014
Wydawca: SQN
Liczba stron: 296
Moja ocena: 6,5/10
"Tylko szaleniec może stawić czoła szaleńcowi
To miała być zwykła akcja nowojorskiej policji. Kiedy jednak ginie partner Johna Tallowa, a on sam odkrywa niepokojącą kolekcję broni w mieszkaniu 3A w starej kamienicy przy Pearl Street, otwiera się puszka Pandory...
Każdy pistolet i każdy karabin jest inny, nie ma dwóch takich samych egzemplarzy. Z każdej broni zabito jedną osobę, a z braku dowodów kolejne sprawy szybko umarzano. Teraz wszystkie zostają momentalnie wznowione, a zadanie ich rozwikłania spada na Tallowa, głównego sprawcę chaosu.
Intryga nabiera rozpędu, kiedy okazuje się, że makabryczna kolekcja zdaje się układać w przemyślany wzór…"
Warren Ellis pisarzem nie jest. A przynajmniej nie był i to z pewnością nie książkowym. Znany jest za to z szerokiej komiksowej działalności i to nie byle jakiej, bo pracował przy takich seriach jak m,in.: X-Men czy Wolverine. Jak widać komiksy wychodzą mu nie najgorzej, w tej kwestii nie ma wątpliwości (ww. tytuły zna chyba każdy), ale jak jest z książkami, których styl i sposób pisania różni się od komiksu? Ano właśnie mamy okazję się przekonać, bo "Wzorzec zbrodni" to właśnie jego książkowy debiut. Dodatkowo jest to bardzo dobrze zapowiadający się debiut, bo sam pomysł jest oryginalny i ciekawy - bronie układające się w tajemniczy wzór, który nosi niemal znamiona religijności. Z każdej z nich zabito jednego człowieka - temat idealny pod kryminał.
Tak też lądujemy w świecie Johna Tallowa - policjanta, który własnie miał okazję zobaczyć mózg swojego partnera spływający ze ściany. Jest to człowiek wyobcowany, typ samotnika, który uwielbia czytać. W swojej pracy w większej mierze opierał się na partnerze - bez niego jest raczej miernym, niedocenianym gliniarzem. Cóż począł, kiedy go zabrakło? Usiłuje rozwiązać sprawę tajemniczego składu broni, który został odkryty w tej samej akcji, kiedy to zginął jego przyjaciel. I tak oto śledzimy świat oczami Tallowa, który do grona najsympatyczniejszych ludzi raczej nie należy.
Z drugiej zaś strony autor zaserwował nam coś nowatorskiego - narracja została podzielona, a oprócz tej standardowej - oczyma policjanta, mamy ukazany świat oczyma zabójcy. Ellis postanowił dać czytelnikowi wszystko na tacy - nie mamy tu pytań: kto zabił, lecz dlaczego to robi, co nim kieruje? To dość nowatorskie, jak już wcześniej wspomniałam, rozwiązanie sprawdziło się co najmniej dobrze we "Wzorcu Zbrodni". Czytelnik może obserwować zmagania przeciwnych stron - tej dobrej i tej nieco gorszej. Ciekawy jest również sam zabójca, bo wydaje się być nieco szalony, nie widzi świata takiego, jaki jest naprawdę, ale wszystko przeplata mu się z Manhattanem z czasów Indian.
" A ty, detektywie, zwyczajnie znalazłeś nowojorski adres samego Szatana, który teraz przeprowadził się gdzie indziej."
Z pozytywnych aspektów książki mamy również obrazowość narracji głównego bohatera. Tallowa jest dobrym obserwatorem, a autor z równą skutecznością przelewa owe obserwacje na papier, dzięki czemu otrzymujemy wizje dość przytłaczającą, bo mroczną i depresyjną stronę Nowego Jorku. Nie jawo się on jako miejsce przyjemne, ale jako betonowa dżungla pełna niebezpieczeństw, raczej nieprzyjemna i zawiła. Dobrym dodatkiem są krótkie wstawki z policyjnego radia - informacje o makabrycznych zabójstwach są nieco przerażające tym bardziej, że ich ilość jest dość znaczna. W połączeniu z cynizmem głównego bohatera, specyficznymi przyjaciółmi, solidną dawką przekleństw i czarnym humorem tworzy się ciężki klimat, który nadaje książce wyrazu - dość mrocznego i przytłaczającego, ale wciąż ciekawego i intrygującego.
Nic jednak nie jest idealne. "Wzorzec Zbrodni" nie spodobał mi się tak bardzo, jak myślałam, że to się stanie. Owszem, bohaterowie są dość ciekawie wykreowani, nie schematyczni i papierowi, ale coś kuleje przy fabule - a więc przy jednym z najważniejszych aspektu książki. Nie byłam w stanie wciągnąć się w całą historię, była raczej biernym obserwatorem, fabuła przelatywała gdzieś obok mnie. Irytowały mnie zastoje, które się zdarzały - było jakieś bum, bohater do czegoś doszedł, po czym wszystko jakby rozchodziło się po kościach, znów wracało powolne tempo całej historii i długie rozmyślania Tallowa. Przez to oryginalny pomysł nie wykorzystał swojego potencjału - cała historia jest raczej płytka i ciężka w odbiorze. Tutaj mogę zaznaczyć, że znacznie bardziej podobały mi się rozdziały z perspektywy zabójcy niż obrońcy prawa - Tallowa. Brak wartkiej akcji i wątków pobocznych również nie należą do pozytywnych aspektów.
Kolejnym, największym chyba minusem, jest zakończenie, którego wyczekiwałam, bo byłam bardzo ciekawa, jak wreszcie to wszystko się skończy. I niestety tutaj bardzo się zawiodłam - jest ono szybkie, przewidywalne i raczej nic nie wnoszące. Zupełnie, jakby autorowi zabrakło pomysłu, czy też zwyczajnie nie chciało się pisać czegoś bardziej ambitnego na koniec. Finał był szybki i krótki, okraszony nędznym wytłumaczeniem motywów zabójcy - dokładnie taki, jakiego nie lubię.
"Wzorzec Zbrodni" ni jak nie mógł mnie wciągnąć, czytałam, czytałam, a tu większego zainteresowania brak. Powiedzieć, iż się zawiodłam, byłoby zbyt dużo, bo książka, mimo swoich mankamentów, wciąż posiada plusy - plastyczne opisy świata i ciekawi bohaterowie, a wszystko okraszone ciężkim klimatem wielkiego miasta, jednak nie do końca spełniła ona moje początkowe oczekiwania. Jak na debiut kogoś, kto do tej pory zajmował się komiksami, pozycja ta plasuje się i tak dość wysoko, warta jest przeczytania choćby ze względu na ciekawą kreacje Nowego Jorku. Może okaże się, że cała historia zafascynuje Was o wiele bardziej niż mnie?
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu:
Nic jednak nie jest idealne. "Wzorzec Zbrodni" nie spodobał mi się tak bardzo, jak myślałam, że to się stanie. Owszem, bohaterowie są dość ciekawie wykreowani, nie schematyczni i papierowi, ale coś kuleje przy fabule - a więc przy jednym z najważniejszych aspektu książki. Nie byłam w stanie wciągnąć się w całą historię, była raczej biernym obserwatorem, fabuła przelatywała gdzieś obok mnie. Irytowały mnie zastoje, które się zdarzały - było jakieś bum, bohater do czegoś doszedł, po czym wszystko jakby rozchodziło się po kościach, znów wracało powolne tempo całej historii i długie rozmyślania Tallowa. Przez to oryginalny pomysł nie wykorzystał swojego potencjału - cała historia jest raczej płytka i ciężka w odbiorze. Tutaj mogę zaznaczyć, że znacznie bardziej podobały mi się rozdziały z perspektywy zabójcy niż obrońcy prawa - Tallowa. Brak wartkiej akcji i wątków pobocznych również nie należą do pozytywnych aspektów.
Kolejnym, największym chyba minusem, jest zakończenie, którego wyczekiwałam, bo byłam bardzo ciekawa, jak wreszcie to wszystko się skończy. I niestety tutaj bardzo się zawiodłam - jest ono szybkie, przewidywalne i raczej nic nie wnoszące. Zupełnie, jakby autorowi zabrakło pomysłu, czy też zwyczajnie nie chciało się pisać czegoś bardziej ambitnego na koniec. Finał był szybki i krótki, okraszony nędznym wytłumaczeniem motywów zabójcy - dokładnie taki, jakiego nie lubię.
"Wzorzec Zbrodni" ni jak nie mógł mnie wciągnąć, czytałam, czytałam, a tu większego zainteresowania brak. Powiedzieć, iż się zawiodłam, byłoby zbyt dużo, bo książka, mimo swoich mankamentów, wciąż posiada plusy - plastyczne opisy świata i ciekawi bohaterowie, a wszystko okraszone ciężkim klimatem wielkiego miasta, jednak nie do końca spełniła ona moje początkowe oczekiwania. Jak na debiut kogoś, kto do tej pory zajmował się komiksami, pozycja ta plasuje się i tak dość wysoko, warta jest przeczytania choćby ze względu na ciekawą kreacje Nowego Jorku. Może okaże się, że cała historia zafascynuje Was o wiele bardziej niż mnie?
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu:
Czytałam tę książkę i byłam zadowolona z fabuły ;) Ciekawe, czy w Polsce zostaną wydane inne książki autora.
OdpowiedzUsuńhttp://pasion-libros.blogspot.com/
Ile czytelnikow, tyle opinii :) Mnie jakos nie moglo wciagnac niestety.
UsuńWspomniane przez Ciebie długie rozmyślania jednego z bohaterów i nieudane zakończenie nie zachęcają mnie do tej lektury. To wady, które zawsze psują mi lekturę.
OdpowiedzUsuńJak dla mnie to najciekawsze było ujęcie miasta jako mrocznego i ciemnego bytu, reszta typowo średnia :D
OdpowiedzUsuńNie lubię książek, które nie wciągają. Męczą mnie i mam ochotę odłożyć je na półkę i nie wracać do nich więcej.
OdpowiedzUsuńHm.. Chyba spasuję i podziękuję, ale nie przeczytam. ;)
OdpowiedzUsuń