wtorek, 7 kwietnia 2015

Stephen King - "Misery"

Tytuł: Misery
Tytuł oryginalny: Misery
Autor: Stephen King
Data premiery: 26 marca 2006 (nowsze wydanie)
Wydawca: Pruszyński i S-ka
Liczba stron: 368
Moja ocena: 9/10

"Paul Sheldon jest autorem poczytnych tandetnych romansideł. Jego cykl o Misery Chastain zdobył ogromną popularność. Autor miał jednak już dość swojej bohaterki i w ostatniej powieści ją uśmiercił. Teraz postanowił zająć się pisaniem poważniejszych książek. Pewnego razu podczas zamieci śnieżnej jadąc po pijanemu samochodem uległ poważnemu wypadkowi. Odzyskał przytomność dopiero w stojącym na odludziu domu Annie Wilkes, byłej pielęgniarki uwielbiającej jego książki o Misery. Pobyt w domu Annie zamienia się w prawdziwy koszmar, gdy kobieta wraca z miasta z ostatnią książką Paula..."


"Roześmiała się łagodnie. Jej wściekłość wzięła dłuższy urlop. Jednnak, pomyślał Paul, znając Annie Wilkes, mogła wrócić nieoczekiwanie, praktycznie lada chwila, z walizkami w dłoni: Nudziło mi się, ejże, jak się masz?"


Autora "Misery" raczej nie trzeba przedstawiać. O Stephenie Kingu słyszał chyba każdy, kto miał do czynienia ze środowiskiem literackim - i tak przez jednych ogłoszony geniuszem, kiedy inni kręcą nosem i wypowiadają się krytycznie o jego twórczości. Ja sama jestem gdzieś po środku, King ma swoje perełki jak i całkowicie nieudane pozycje. "Misery" to czwarta książka tego autora, którą przeczytałam ale też...najlepsza!


"Ten pomysł był na tyle szalony, że wydawał się całkiem sensowny."

Głównym bohaterem jest Paul Sheldon - sławny pisarz, którego cykl o tytułowej Misery oblega półki bestsellerów. Paul prowadzi dość rozwiązły tryb życia, a z okazji wydania ostatniej książki z owego cyklu, postanowił nieco zaszaleć i wybrać się na przejażdżkę samochodową po dość znacznym spożyciu alkoholu. Połączywszy jego stan z nagłą burzą śnieżną przewidywalnym efektem był wypadek, który stał się początkiem jego  prywatnego koszmaru. Wybawczynią głównego bohatera stała się bowiem NAJWIĘKSZA fanka jego twórczości - Annie Wilkes. Annie postanowiła troskliwie zająć się Paulem, który złamał obie nogi podczas wypadku, bo jak można by zmarnować szansę obcowania ze swoim idolem zawożąc go do szpitala? Niestety, delikatnie mówiąc, niezbyt spodobała się jej wieść o śmierci ulubionej postaci - Misery. Od tej pory życie Paula przybrało makabryczny obrót - jest zdany na łaskę szalonej kobiety i jej nagłych wybuchów gniewu. wszystko podsyca wszechobecny ból, którym nieustannie pulsują dwie groteskowo powykręcane kończyny, które kiedyś były jego nogami. Pisarz powoli popada w coraz głębsze uzależnienie od leków przeciwbólowych, a nadzieja na jakikolwiek ratunek powoli w nim umiera. 


Kreacja bohaterów, zwłaszcza pod względem psychologicznym, to majstersztyk! Szaleństwo Annie jest doskonale wykreowane, każda część jej złożonego charakteru odgrywa ważną rolę. Zmienność jej humorów i nieprzewidywalność, jaką za sobą niesie, tworzy wokół niej otoczkę swoistej tajemnicy i grozy - nigdy nie można przewidzieć, czy oczekiwać z jej strony napadu szału, czy "miłej" pogawędki. Przerażająca jest konsekwencja z jaką działa, nic nie umyka jej uwadze - niesubordynacja i złe zachowanie jej podopiecznego są surowo karane. Zawiłość i złożoność jej psychiki jest doprawdy ogromna, czego już nie można powiedzieć o Paulu. Również jest to postać ciekawa, jednak już nie w takim stopniu jak sama Annie. Jego kreacja stoi na wysokim poziomie - nie jest schematyczny, wyidealizowany czy przerysowany. King pod tym względem stworzył wyjątkowo realistycznego bohatera, który ma swoje wady i po prostu stara się przeżyć.




Mistrz horroru stworzył w "Misery" niesamowitą atmosferę - klimat grozy i napięcia towarzyszy czytelnikowi na każdym kroku. Jest to jedna z niewielu książek, która aż tak mnie wciągnęła podczas czytania - dosłownie przejmowałam emocje od bohaterów. Kiedy Annie uderzyła pięścią w resztki tego, co kiedyś było kolanem Paula, aż mnie samą zabolało.  King serwuje nam dość drastyczne opisy, które świetnie dopełniają całość. Z tegoż powodu nie jest to książka dla wszystkich, bowiem co delikatniejszych czytelników niektóre sceny mogą odrzucać. Wszystko to sprawia, że pędzi się do przodu oczekując na zakończenie - czy Paul wyjdzie z tego cało czy jednak Król nie oszczędzi nikogo? 

Całość prezentuje się wspaniale, poszczególnie części są do siebie dopasowane, nie odnotowałam też szczególnie przynudzającyh fragmentów, jak czasem zdarza się u Kinga. Nawet początek nie jest monotonny, a w przypadku tego autora jest to spore zaskoczenie, bo ma jego dzieła mają tendencję do długo rozkręcających się historii. 
Jeśli szukasz grozy, to pozycja idealna dla Ciebie - z każdej kartki wyziera przerażenie i niepewność. a morał jest krótki i Paulowi znany: Strzeżcie się zabijania głównych bohaterek Waszych książek!

5 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba jedna z nielicznych (jak dla mnie) książek Kinga, którymi naprawdę zapracował sobie na swój sukces. Kawał dobrej roboty.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetna powieść, trzymająca w napięciu i tak jak wspomniałaś ze świetnymi portretami psychologicznymi bohaterów. Wszystko rozgrywa się przecież tak naprawdę między Paulem i Annie, a ani przez chwilę nie jest nudno.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie przepadam za książkami Kinga...

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie znam tej książki, ale znam wiele innych Jego i bardzo cenie Jego twórczość ;))

    OdpowiedzUsuń