sobota, 8 sierpnia 2015

Monika Kowaleczko-Szumowska - "Galop 44"

[źródło]
Tytuł: Galop 44
Autor: Monika Kowaleczko-Szumowska
Data premiery: 30 lipca 2014
Wydawca: Egmont Polska
Liczba stron: 356
Moja ocena: 7/10



"Mikołaj w przedziwny sposób trafia ze współczesnej Warszawy w sam wir dramatycznych wydarzeń powstania warszawskiego. Jego starszy brat Wojtek decyduje się na podróż, która zakończy się kilkadziesiąt lat wcześniej, aby wydostać Mikołaja z powrotem. W walczącej Warszawie chłopcy poznają na przemian smak zwycięstwa i gorycz porażki, dowiadują się, czym jest męstwo, prawdziwa przyjaźń i wielka miłość."




Zeszłoroczna okrągła rocznica Powstawania Warszawskiego  spowodowała wysyp wszelakich treści patriotyczny - od filmów aż do książek właśnie. Trudno się dziwić, jubileusz tak podniosłego wydarzenia nie mógł przejść bez echa, na które w pełni zasługuje. "Galop 44" jest przykładem powieści skierowanej do młodzieży, ze wszystkimi typowymi dla niej cechami - prostym językiem, wartką akcją i niezbyt skomplikowaną kreacją bohaterów, jednak traktuje o dużo poważniejszym temacie, niż ten, który zwykle spotykamy w powieściach młodzieżowych.




Wojtek i Mikołaj to bracia, jednak na tym ich pokrewieństwo się kończy, gdyż ich charaktery ekstremalnie się różnią, w związku z czym na co dzień nie dogadują się zbyt dobrze. Wyjazd ich rodziców obarczył starszego z nich - Wojtka - obowiązkiem opieki nad młodszym bratem, a co się z tym łączy, wspólną wizytą w Muzeum Powstania Warszawskiego w dzień rocznicy jego wybuchu. Dziwnym splotem wypadków, Mikołaj, wędrując sztucznymi kanałami w muzeum, trafia w sam środek powstania, tym samym ściągając za sobą poszukującego go Wojtka. 
Dwójka braci musi odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Czy postanowią walczyć, czy wrócić do swoich czasów? Jakie decyzje podejmą?

Jako osoba interesująca się historią nie oczekiwałam, że będzie to książka składająca się z samych faktów, ale właśnie  ukazanie ważnych dla naszego kraju wydarzeń i młodzieżowym opakowaniu i to też otrzymałam. "Galop 44" czyta się bardzo szybko, książka napisana jest prostym, acz przystępnym językiem, który sprzyja przyswajaniu wiedzy o przeszłości zakamuflowanej w historii Mikołaja i Wojtka. Bardzo podobał mi się natłok realnych postaci, na które bohaterowie co rusz się natykali - głowni przywódcy powstania, ciekawe postacie, jak m.in jedyny czarnoskóry jego uczestnik czy angielski pilot RAF-u - Janek. Poszczególne etapy powstania i jego ogólne realia są również w miarę dobrze odwzorowane, autorka prowadzi czytelnika po tych szczególnych dla Polski chwilach, jednak w moim mniemaniu nie udało jej się dokładnie odwzorować klimatu, a wszystko jest mocno złagodzone.


"-Jak leci? - krzyknął Wojtek[...]
-Prosto z nieba! - odkrzyknął niewiele starszy od niego chłopak. - Równo co piętnaście minut."


Sama kreacja dwóch głównych postaci, ich rodzice i normalne życie są zbudowane bardzo prosto i widać, że autorka nie poświęciła temu zbytniej uwagi skupiając się na wątku samego powstania. Sposób, w jaki chłopcy odbyli podróż w czasie i wszystkie okoliczności temu towarzyszące - rocznica powstania, wyjazd rodziców (dwukrotny) - są jakby aż nazbyt sprzyjające, więc nieco ciężko w nie uwierzyć, aczkolwiek można łatwo przymknąć na to oko, gdyż nie to jest tematem książki. 
Jak już wcześniej wspomniałam, całość to kawałek poważnej historii opakowany w młodzieżowe opakowanie i tu, moim zdaniem, jest to nieco zbyt młodzieżowe. Autorka spłyciła powagę owego wydarzenia tak, że wszystko przypomina nieco bardziej przygodę dwóch nastolatków, a nie coś, co wydarzyło się naprawdę. Jest to moim zdaniem największa wada owej pozycji, bo owszem, uczy czegokolwiek o Powstaniu Warszawskim, ale w trakcie czytania nie odczuwa się znaczenia wydarzeń, które są opisywane i łatwo można zapomnieć, o czym tak naprawdę książka opowiada.

"Galop 44" to dobra propozycja dla kogoś, kto do tej pory nie interesował się zbytnio tematami historycznymi i chciałby zacząć, lecz niekoniecznie chce sięgać po napakowane suchymi faktami książki, a po coś, co pozwoli przyswoić mu wiedzę w przystępny i łatwy sposób. Czyta się szybko i przyjemnie, więc nawet młodsi czytelnicy nie powinny mieć problemu, by przebrnąć przez cała historię, a zawsze warto dowiedzieć się czegoś więcej o przeszłości własnego kraju.

środa, 22 lipca 2015

Książka "Ezotero. Córka wiatru" w Polskim Radiu. Czyta Maria Seweryn.



Z przyjemnością informuję, że między 20 a 31 lipca włącznie (od poniedziałku do piątku) o godz. 10.35 książkę "Ezotero córka wiatru" w "Lekturach Jedynki" czyta Maria Seweryn.



Debiut Agnieszki Tomczyszyn "Ezotero córka wiatru" przeniesie czytelników w ezoteryczny świat matki i córki, które łączy wszystko, a jeszcze więcej dzieli i każe zastanowić się nad tym, czy świat faktycznie jest taki, jakim go widzimy?  A może rozwiązanie tajemnicy znajduje się tam, gdzie najmniej się tego spodziewamy…

Wszystkie odcinki dostępne są tutaj.
W pełen tajemnic i uroku świat Ezotero wprowadzi Państwa ten film.
Zachęcam do słuchania, oglądania i oczywiście czytania.

czwartek, 9 lipca 2015

Antonia Michaelis - "Baśniarz"

Tytuł: Baśniarz
Tytuł oryginalny: Der Marchenerzahler
Autor: Antonia Michaelis
Data premiery: 5 lipca 2012
Wydawca: Dreams
Liczba stron: 400
Moja ocena: 8/10

"Anna i Abel – historia miłości, rozwiewająca wszelkie wątpliwości.

ABEL TANNATEK, outsider, wagarowicz, handlarz narkotykami. Mimo to Anna zakochuje się w nim do szaleństwa, gdyż wie, że Abel ma jeszcze inne oblicze: łagodnego, smutnego baśniarza, opiekującego się młodszą siostrą. Niezwykła opowieść, którą snuje Abel, fascynuje Annę do tego stopnia, że dziewczyna nie może o niej zapomnieć. Granica między rzeczywistością a fantazją stopniowo się rozmywa. A jeśli jej fabuła wcale nie jest fikcją i obawy Anny są uzasadnione? Ten, którego kocha, może okazać się równocześnie jej największym wrogiem…"


"Baśniarz" początkowo jawi się bardzo tajemniczo, okładkowy opis nie precyzuje gatunki ani tego, o czym właściwie jest owy zlepek kartek, jedynie naprowadza czytelnika na trop dość wyraźnego wątku romantycznego, przez co łatwo zaszufladkować książkę, jako jeszcze jedną młodzieżówke. Jednak czymże jest tajemnicza baśń, którą snuje jeszcze bardziej enigmatyczny Abel? "Baśniarz" jest niesamowicie gorzką historią dwójki ludzi, w której czytelnik tonie do głębi.

"Ale za słowami czyhała ciemność, ciemność jaka panuje we wszystkich baśniach. Dopiero później, dużo później, zbyt późno zrozumie, że ta baśń była śmiertelnie niebezpieczna."

Ich znajomość zaczyna się niewinnie - od szmacianej lalki z naderwaną sukienką. Odkąd Anna ją znalazła i oddała Ablowi, gdyż, jak się okazało, należała do jego młodszej siostry, nie może o nim zapomnieć. Stara się zbliżyć do szkolnego wyrzutka wszelkimi sposobami, po początkowym odrzuceniu ich znajomość pogłębia się i stopniowo przekształca w coś, czego sami do końca nie rozumieją - przynajmniej początkowo. Autorka wprowadza czytelnika stopniowo, począwszy od błahych spraw związanych ze szkołą i maturą przechodzi do problemów bohaterów, które bynajmniej nie są banalne. Wszystko przeplata baśń snuta przez Abla, która jest równie tajemnicza, co jej twórca. Czy to rzeczywistość czy czysta fikcja? 



Anna jest postacią, jakich wiele - grzeczna córeczka, dobra uczennica, niespecjalnie ładna. Na co dzień mało kto ją zauważa, a i ona izoluje się od świata żyjąc w swojej bańce i domu pełnym niebieskiego światła. Autorka nie zadała sobie zbytniego trudu przy kształtowaniu jej postaci, jednak  nadrabia to świetną kreacją drugiego z głównych bohaterów - Abla. Do samego końca nie miałam pojęcia, co tak naprawdę ukrywa. Jego postać jest bardzo złożona i zmienna, przez co nie można przewidzieć, jak zachowa się w danej sytuacji. Jego przyjazne zachowanie w mgnieniu oka może przejść w chłodny dystans, jednego dnia śmieje się z Anną, by drugiego udawać, że jej nie zna. Jest kochającym bratem, handlarzem narkotyków, wyrzutkiem, ale też...przyjacielem? Ma też inne oblicza, które ujawnia dopiero z biegiem czasu. Kim tak naprawdę jest Abel Tannatek?Drugoplanowe postaci są zarysowane dość wyraźnie, jednak przy tym są dość schematyczne. Przyjaciele Anny są odbici z jednego szablonu stereotypowego nastolatka - pijącego, palącego i ćpającego. Nie podobało mi się ukazanie młodzieży w taki sposób, to swoista generalizacja, której nie lubię, lecz z drugiej strony miało to stanowić kontrast dla głównej bohaterki odcinającej się od swoich rówieśników.

"Czasami mam problem z odróżnieniem szczęścia od smutku –szepnęła- Czy to nie dziwne? Czasami po prostu nie wiem, czy jestem szczęśliwa, czy smutna. Tak jest jak myślę o Tobie."

Jak już wspomniałam, "Baśniarz" to historia gorzka. Dosłownie, słowo to idealnie opisuje wszystko, co się dzieje na kartach tej powieści. Autorka nieustannie gra na uczuciach czytelnik i choć wybrała znany schemat - dwójkę ludzi pochodzących z różnych światów - innowacyjny sposób, w jaki przedstawiła ich losy, chwyta za najbardziej skamieniałe serca. Klimat, mroczny, romantyczny, ale też nieco chaotyczny, potęguje odbiór i pozwala jeszcze bardziej utonąć w baśni snującej się między kartkami. Czytelnik zagłębia się coraz bardziej, dąży do końca z nadzieją odbicia się od dna, jednak dzieje się coś zupełnie innego - dno pochłania go bez reszty. Tak właśnie dzieje się w przypadku "Baśniarza". 

Nawet tak poruszająca książka nie ustrzegła się od kilku wad. Największą są chyba dziury logiczne w całej historii. Czasem miałam wrażenie, że autorka zapomniała, co napisała kilkanaście stron wcześniej, tak też Anna nie mogła zdecydować się czy "Mamy tylko po 17 lat", czy też 18 sto stron dalej. Innym przykładem są tabletki, które rzekomo wyrzuciła zaraz po zakupie, by potem, przeżywając załamanie, dziarsko wyciągnąć je z plecaka. Są to błędy widoczne, lecz w moim odczuciu zupełnie nieutrudniające lektury, a co najważniejsze, nie irytujące. Tak bardzo wciągnęłam się w fabułę, że ignorowałam wszystko inne. Świetnie prowadzona historia maskuje nielogiczność niektórych sytuacji, jak i sporadyczne ubytki w stylu pisania autorki.

"Powiem chwili... - szepnęła - ..zatrzymaj się, jesteś tak piękna."

"Baśniarz" jest książką wyjątkową, taką, która na długo zapada w pamięć. Po przeczytaniu ostatniego zdania jeszcze długo nie mogłam wyrzucić jej ze swoich myśli, co zdarza mi się bardzo rzadko. Wszystko, co się na nią składa - niezwykła historia, jej nie idealność, bohaterowie i zakończenie - coś we mnie zmieniło. Może nie w znacznym stopniu, jednak ta pozycja pozostawiła we mnie ślad, który zostanie ze mną do końca życia. Dla takich książek warto czytać.

poniedziałek, 6 lipca 2015

Simone Elkeles - "Idealna Chemia"

[źródło]
Tytuł: Idealna chemia
Tytuł oryginalny: Perfect Chemistry
Autor: Simone Elkeles
Data premiery: 16 kwietnia 2013
Wydawca: Amber
Liczba stron: 336
Moja ocena: 5/10

"W liceum Fairfields uczniów z „dobrej” i „złej” części miasta dzieli mur nie do przebycia. Więc kiedy Britt Any, popularna, piękna, bogata, i Alex, członek ulicznego gangu, zostają dobrani w parę do realizacji projektu z chemii, wszystko wskazuje, że nie skończy się to dobrze. Nikt – nawet oni sami – nie spodziewa się, że ten związek wywoła najbardziej zaskakującą reakcję chemiczną: miłość. Ale żeby być razem, będą musieli przeciwstawić się stereotypom i uprzedzeniom, jakie ich dzielą."



"Idealna Chemia" to książka należąca do coraz bardziej popularnego gatunku, jakim staje się New Adults.
 Gatunek ten traktuje, w przeciwieństwie do Young Adults, z którego wyewoluował, o nieco starszej grupie społecznej i do takowej też jest kierowany. Autorki ukazują nam bohaterów zmagających się z problemami związanymi z szeroko rozumianym wchodzeniem w dorosłość - kończenie szkoły, uniezależnianie się od rodziców i, co najważniejsze, rozterki miłosne. "Idealna Chemia" nawet na milimetr nie odbiega od wytycznych swojego gatunku.


Ostatni rok szkoły. Życie Brittany Ellis dla postronnego obserwatora wydawałoby się idealne - piękna, bogata, kapitan drużyny cheerleaderek, inteligentna - jej jedynym zmartwieniem jest wybór odpowiedniego koloru błyszczyka od Bobbi Brown. Pod tą perfekcyjną otoczką skrywa się jednak coś więcej - Brittany nie ma lekko w domu z powodu swojej niepełnosprawnej siostry i lekko niezrównoważonej rodzicielki. Ponadto musi być najlepsza - najwyższe oceny są jej potrzebne, by dostać się na uniwersytet. Tu pojawiła się przeszkoda na jej idealnej życiowej ścieżce - przystojny meksykanin - Alex Fuantes - znany z olewania wszystkiego i wszystkim i przynależności do lokalnego gangu, z którym główna bohaterka została zobligowana do wykonania projektu z chemii.


"Lubię być sama. Przed nikim nie muszę wtedy udawać."

Pierwsze, co przychodzi na myśl po lekturze "Idealnej Chemii" to jej niesamowita schematyczność i przewidywalność. Wszystko zbudowane jest na zasadzie kontrastu - dwójka zupełnie różnych ludzi, pochodzących i wychowanych w innych środowiskach i posiadających odmienne priorytety w życiu. Początkowo łączy ich tylko szkolny projekt, jednak z czasem ich znajomość coraz bardziej się pogłębia. Brzmi znajomo? Z pewnością, gdyż autorka nie wykazała się zbytnią kreatywnością, zarówno historia przewodnia jak i bohaterowie są dość często widziani w literaturze młodzieżowej. ONA - piękna i idealna, jednocześnie skrywająca tajemnice, którą dostrzega tylko ON - ten zły i niebezpieczny, z którym nikt nie chce się zadawać. Mimo iż pani Elkeles starała się wyjść nieco z szablonu i pogłębić kreacje postaci przez dodanie im sekretu/tragicznej historii/poważnych pobudek (patrz siostra głównej bohaterki i powód przynależności Alexa do gangu), to pozostają oni wciąż płascy, niewyróżniający się na tle setek im podobnych. 
Akcja toczy się dość szybko i na kartach tej pozycji nie znajdziemy zaskoczenia, z łatwością przewidywałam, co stanie się zarówno kilka stron dalej jak i na samym końcu. Prym wiedzie wątek romantyczny, który spycha wszytko inne na drugi plan, a chemia jest tylko pretekstem, by coraz bardziej go rozwijać. Sprzyja temu również styl autorki - jest lekki, jak to bywa w literaturze tego pokroju, dość zwyczajny - język nie jest udziwniony, ale prosty i nie przykuwający uwagi, co jednocześnie sprawia, iż książkę czyta się bardzo szybko - to na plus.

"Idealna Chemia" to pierwsza książka New Adults, jaką przeczytałam w życiu. Nie mogę uznać, iż był to udany start, co, jak na razie, skutecznie zniechęciło mnie do sięgania po kolejnych przedstawicieli owego gatunku. Uznać jednak mogę, że zapewniła mi zajęcia na kilak ładnych godzin i pozwoliła odpocząć mojej głowie zaprzątniętej zakończeniem roku szkolnego.




niedziela, 19 kwietnia 2015

Andrzej Ziemiański - "Pomnik Cesarzowej Achai Tom I"

[źródło]
Tytuł: Pomnik Cesarzowej Achai Tom I
Tytuł oryginalny: Pomnik Cesarzowej Achai Tom I
Autor: Andrzej Ziemniański
Data premiery: 4 kwietnia 2012
Wydawca: Fabryka Słów
Liczba stron: 688
Moja ocena: 7/10

"Pomnik cesarzowej Achai był tak duży, że wyrastał nawet nad okoliczne skały. Kai skrzywiła się patrząc na wykute w kamieniu wyobrażenie dziewczyny sprzed paruset lat. Miała dziwną twarz o wyrazie arogancji i pewności siebie, patrzyła gdzieś w przestrzeń, ponad piaskami pustyni otaczającymi szkołę czarowników. Ciekawe czy naprawdę była taka brzydka, czy to tylko wyobrażenie nieznanego rzeźbiarza, który uważał, że cesarzowa powinna wyglądać chamsko i butnie? Chwała cesarstwa przede wszystkim, ponad kobiecość? Podobno baba była tak dobra w mieczu, że pokonała samego Viriona. Kai pamiętała to z nudnych wykładów w szkole. Kurza dupa! Wzruszyła ramionami. A kto to był Virion?"

Z trylogią o walecznej Achai zapoznałam się już dość dawno temu. Mój wiek oscylował wtedy około 15 lat i do dziś seria ta należy do kanonu moich ulubionych. Z perspektywy czasu sama nie wiem, czy była to lektura ówcześnie do końca odpowiednia dla mnie, jednak wyszłam z tego cało i postanowiłam przekonać się, czy powrót do świata Achai udał się panu Ziemiańskiemu, czy wręcz przeciwnie. Dość sceptycznie podchodziłam do "Pomnika Cesarzowej Achai", czytałam wiele negatywnych recenzji, a mi samej wydawało się to lekkim "odgrzewaniem kotleta". W końcu jednak ciekawość zwyciężyła i ponownie wkroczyłam do świata, jaki znałam z "Achai"

Tysiąc lat po śmierci Achai królestwo Arkach stało się potężnym imperium, które jednak przeżywa wewnętrzny kryzys - szereg niepowodzeń w walkach z tajemniczymi Potworami znacznie osłabił armię. Jednocześnie okazuje się, iż świat, z którym Ziemiański zaznajomił nas w poprzedniej serii jest większy, niż myśleliśmy - od innej, bardziej zaawansowanej cywilizacji, cesarstwo dzielą Góry Bogów. Rzeczpospolita, bo dokładnie o tym kraju mówimy, znalazła sposób, by sforsować nieprzebyte góry - dochodzi do konfrontacji dwóch, skrajnie różnych kultur. Dodatkowo wszystko przeplatają wątki dziwnych inżynierów, Pomnika Cesarzowej Achai, który zdaje się grać kluczową rolę, i walki z Potworami, różnorodności autorowi odmówić nie można.

Fabuła, jak to u Ziemiańskiego była, jest wielowątkowa. Poznajemy trójkę głównych bohaterów: Tomaszewskiego porucznika marynarki wojennej RP, który wraz z załogą, nie do końca świadomie, przekroczył Góry Pierścienia. Dochodzi wtedy do pierwszego zetknięcia z tutejszą ludnością. Tak też wątek drugiej z głównych bohaterów - czarownicy Kai, splata się z losami polskich marynarzy, a szczególnie jednego z nich, jak łatwo można się domyślić.
Ostatnią z postaci, którą autor wyróżnił jest Shen. Córka prostego rybaka, która uciekła z domu, by szukać lepszej przyszłości w imperialne armii.
Wszyscy bohaterowie są różnorodni, rozbudowani i dopracowani, jednak miałam też wrażenia, iż autor lekko inspirował się postaciami z "Achai" tworząc nową serię. Shen, która ze swoim wojskowym życiem nieco przypominała mi samą Achaję właśnie, nie do końca przypadła mi do gustu - jej historia nie zaciekawiła mnie i rozdziały z jej perspektywy były nudniejszymi w całej książce. Moim ulubieńcem jest Tomaszewski, który chyba najbardziej wybija się przed szereg. Kai, która z początku wydawała się całkiem obiecującą postacią, z czasem zaczęła lekko denerwować mnie swoją arogancją i pociągiem do władzy, jednak nie osiągnęło to takiego pułapu, by uznać ją za postać negatywną.

"Gra prowadzona przez istoty wyższe jest zawsze dla nas niepojęta, a jej objawy odczytywane jako cuda. My nigdy nie poznamy reguł tej gry, ani choćby jak się szachruje. Ale zawsze możemy ukraść coś ze stołu..."

Styl pisania Ziemiańskiego pozostał taki sam, jaki pamiętam z Achai - ciekawy, niebanalny, przetykany humorem, ironią i sarkazmem. Mogą znaleźć się osoby, którym kompletnie nie przypadnie do gustu, jednak dla mnie jest on świetny, a przez to książkę czyta się szybko i przyjemnie. Nie raz i nie dwa śmiałam się w głos z dialogów bohaterów! Widać jednak, nie nazbyt wielką, ale zmianę - autor z pewnością ograniczył ilość wulgaryzmów, krwawych opisów i scen seksu, które były niemal flagowe dla poprzedniej serii. Ogólnie rzecz ujmując, można rzec, iż "Pomnik" jest bardziej ugrzecznioną wersją, przeznaczoną z pewnością do nieco szerszego grona. Czasem łapałam się na tym, iż brakuje mi owych brutalnych i gwałtownych scen, jednak w ogólnym rozrachunku wyszło to dość dobrze - klimat pozostał, jednak w każdej strony nie krzyczą dosadne epitety.


Jak już wspomniałam, przygody Achai czytałam już dość dawno, więc trudno wymagać, bym pamiętała całą historię ze szczegółami. "Pomnik" jako swoista kontynuacja pełen jest nawiązań do trzech poprzednich tomów, jednak cała historia układa się w całość bez konieczności wygrzebywania z pamięci zamierzchłych szczegółów, co również przypadło mi do gustu. Nie lubię uczucia zagubienia, kiedy wracam do dawno czytanej serii i kompletnie nie wiem, co, gdzie i dlaczego, a nic nie układa się w ciąg przyczynowo - skutkowy, bo nie pamiętam wszystkiego.

Podsumowując, "Pomnik Cesarzowej Achai" to godny następna "Achai". Może nie idealny, czy wciągający tak samo, jednak wciąż dobry. Fani prozy Ziemiańskiego powinni zaspokoić swoje czytelnicze gusta i nie doznać kompletnego zawodu, jak to często bywa, kiedy autor porywa się z motyką na słońce i powraca do swojego dawnego dzieła. 




wtorek, 7 kwietnia 2015

Stephen King - "Misery"

Tytuł: Misery
Tytuł oryginalny: Misery
Autor: Stephen King
Data premiery: 26 marca 2006 (nowsze wydanie)
Wydawca: Pruszyński i S-ka
Liczba stron: 368
Moja ocena: 9/10

"Paul Sheldon jest autorem poczytnych tandetnych romansideł. Jego cykl o Misery Chastain zdobył ogromną popularność. Autor miał jednak już dość swojej bohaterki i w ostatniej powieści ją uśmiercił. Teraz postanowił zająć się pisaniem poważniejszych książek. Pewnego razu podczas zamieci śnieżnej jadąc po pijanemu samochodem uległ poważnemu wypadkowi. Odzyskał przytomność dopiero w stojącym na odludziu domu Annie Wilkes, byłej pielęgniarki uwielbiającej jego książki o Misery. Pobyt w domu Annie zamienia się w prawdziwy koszmar, gdy kobieta wraca z miasta z ostatnią książką Paula..."


"Roześmiała się łagodnie. Jej wściekłość wzięła dłuższy urlop. Jednnak, pomyślał Paul, znając Annie Wilkes, mogła wrócić nieoczekiwanie, praktycznie lada chwila, z walizkami w dłoni: Nudziło mi się, ejże, jak się masz?"


Autora "Misery" raczej nie trzeba przedstawiać. O Stephenie Kingu słyszał chyba każdy, kto miał do czynienia ze środowiskiem literackim - i tak przez jednych ogłoszony geniuszem, kiedy inni kręcą nosem i wypowiadają się krytycznie o jego twórczości. Ja sama jestem gdzieś po środku, King ma swoje perełki jak i całkowicie nieudane pozycje. "Misery" to czwarta książka tego autora, którą przeczytałam ale też...najlepsza!


"Ten pomysł był na tyle szalony, że wydawał się całkiem sensowny."

Głównym bohaterem jest Paul Sheldon - sławny pisarz, którego cykl o tytułowej Misery oblega półki bestsellerów. Paul prowadzi dość rozwiązły tryb życia, a z okazji wydania ostatniej książki z owego cyklu, postanowił nieco zaszaleć i wybrać się na przejażdżkę samochodową po dość znacznym spożyciu alkoholu. Połączywszy jego stan z nagłą burzą śnieżną przewidywalnym efektem był wypadek, który stał się początkiem jego  prywatnego koszmaru. Wybawczynią głównego bohatera stała się bowiem NAJWIĘKSZA fanka jego twórczości - Annie Wilkes. Annie postanowiła troskliwie zająć się Paulem, który złamał obie nogi podczas wypadku, bo jak można by zmarnować szansę obcowania ze swoim idolem zawożąc go do szpitala? Niestety, delikatnie mówiąc, niezbyt spodobała się jej wieść o śmierci ulubionej postaci - Misery. Od tej pory życie Paula przybrało makabryczny obrót - jest zdany na łaskę szalonej kobiety i jej nagłych wybuchów gniewu. wszystko podsyca wszechobecny ból, którym nieustannie pulsują dwie groteskowo powykręcane kończyny, które kiedyś były jego nogami. Pisarz powoli popada w coraz głębsze uzależnienie od leków przeciwbólowych, a nadzieja na jakikolwiek ratunek powoli w nim umiera. 


Kreacja bohaterów, zwłaszcza pod względem psychologicznym, to majstersztyk! Szaleństwo Annie jest doskonale wykreowane, każda część jej złożonego charakteru odgrywa ważną rolę. Zmienność jej humorów i nieprzewidywalność, jaką za sobą niesie, tworzy wokół niej otoczkę swoistej tajemnicy i grozy - nigdy nie można przewidzieć, czy oczekiwać z jej strony napadu szału, czy "miłej" pogawędki. Przerażająca jest konsekwencja z jaką działa, nic nie umyka jej uwadze - niesubordynacja i złe zachowanie jej podopiecznego są surowo karane. Zawiłość i złożoność jej psychiki jest doprawdy ogromna, czego już nie można powiedzieć o Paulu. Również jest to postać ciekawa, jednak już nie w takim stopniu jak sama Annie. Jego kreacja stoi na wysokim poziomie - nie jest schematyczny, wyidealizowany czy przerysowany. King pod tym względem stworzył wyjątkowo realistycznego bohatera, który ma swoje wady i po prostu stara się przeżyć.




Mistrz horroru stworzył w "Misery" niesamowitą atmosferę - klimat grozy i napięcia towarzyszy czytelnikowi na każdym kroku. Jest to jedna z niewielu książek, która aż tak mnie wciągnęła podczas czytania - dosłownie przejmowałam emocje od bohaterów. Kiedy Annie uderzyła pięścią w resztki tego, co kiedyś było kolanem Paula, aż mnie samą zabolało.  King serwuje nam dość drastyczne opisy, które świetnie dopełniają całość. Z tegoż powodu nie jest to książka dla wszystkich, bowiem co delikatniejszych czytelników niektóre sceny mogą odrzucać. Wszystko to sprawia, że pędzi się do przodu oczekując na zakończenie - czy Paul wyjdzie z tego cało czy jednak Król nie oszczędzi nikogo? 

Całość prezentuje się wspaniale, poszczególnie części są do siebie dopasowane, nie odnotowałam też szczególnie przynudzającyh fragmentów, jak czasem zdarza się u Kinga. Nawet początek nie jest monotonny, a w przypadku tego autora jest to spore zaskoczenie, bo ma jego dzieła mają tendencję do długo rozkręcających się historii. 
Jeśli szukasz grozy, to pozycja idealna dla Ciebie - z każdej kartki wyziera przerażenie i niepewność. a morał jest krótki i Paulowi znany: Strzeżcie się zabijania głównych bohaterek Waszych książek!

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Richard Preston - "Strefa Skażenia"

Tytuł: Strefa Skażenia
Autor: Richard Preston
Data premiery: 18 lutego 2015
Wydawca: SQN
Liczba stron: 320
Moja ocena: 8/10

"Błyskotliwe połączenie literatury faktu z wstrząsającym thrillerem medycznym.

W sierpniu 2014 roku świat stanął na krawędzi zagłady. Epidemia eboli szybko opanowała najpierw Gwineę, a potem całą Afrykę Zachodnią. W krótkim czasie pojawiły się pierwsze ogniska choroby poza Czarnym Lądem. Migawki telewizyjne z miejsc objętych epidemią budzą grozę, ale prawda jest jeszcze bardziej przerażająca – ebola za każdym razem zbiera krwawe żniwo. W niewyobrażalnych męczarniach ginie około 90% zarażonych. Pó
źniej wirus znika i skrycie czeka, żeby móc ponownie zaatakować. Zabijać.


Strefa skażenia prezentuje burzliwą historię badań nad ebolą. Pierwsi zakażeni, drobiazgowe opisy przebiegu choroby, specjalistyczne laboratoria, ścieżki rozwoju wirusa i dramatyczne pomyłki, które mogły przypieczętować nasz los już dawno temu. Wcześniej udawało się zażegnać kryzys. Ale czy i tym razem, w obliczu kolejnego zagrożenia niepowstrzymanej pandemii, ludzkości się poszczęści?"

O Eboli każdy coś tam kiedyś słyszał. W zeszłym roku telewizja nie próżnowała, zewsząd byliśmy bombardowani informacjami o nowym, śmiertelnie groźnym wirusie, który sieje spustoszenie w krajach Afryki. Ludność europy nie przejęła się owymi wieściami, większość potraktowała to jako ciekawostkę, która w żadnym wypadku nie zagraża ich życiu. Jaka jest jednak prawda?

"Strefa Skażenia" to podróż przez historie eboli, bardzo skrupulatna zresztą - autor starał się zawrzeć każdy szczegół w bardzo dokładny sposób i dobrze mu to wyszło. Całość jest bardzo rzetelna, poszczególne części historii są dopasowane i tworzą dość przerażającą całość. Uczucie potęguje dodatkowo jeden fakt - wszystko to rzeczywistość, a nie fikcja literacka. Ebola to śmiertelnie niebezpieczny wirus, a autor serwuje nam dokładny opis jego ewolucji i działania, jednak wzbogaca czytelnika o coś jeszcze - świadomość zagrożenia, jakim dla ludzkości może być ten niepozorny twór. I właśnie to jest przerażające.

Wbrew temu, czego można by się spodziewać, książka ta nie jest pełna naukowego bełkotu i możliwie jak najtrudniejszych słów, wśród których przeciętny Kowalski zgubi się w przedbiegach. "Strefa" napisana jest przystępnym językiem, który daje jasny obraz tego, co składa się na ebolę - historia, specyfikacja, zagrożenie jakie za sobą niesie. Styl, którym posługuje się autor jest godny pochwały - w odpowiednich momentach stopniowo buduje napięcie, by potem przejść na bardziej naukowy ton, wyjaśniając zawiłości wirusa. Ponadto autor nie szczędzi czytelnikowi dość makabrycznych opisów, dla niektórych mogą być zbyt drastyczne, ale właśnie takie mają zadanie - wstrząsnąć czytelnikiem i pokazać mu, że niepozorne wirusy, na które nie zwraca uwagi, są śmiertelnie groźne. 

Całość dopełnia realność, która przebija się na każdej stronie. Bohaterowie, ich historie i same fakty o eboli są prawdziwe, nie są wytworami wyobraźni autora, jak zdążyłam przywyknąć, a ludźmi z
krwi i kości. Co za tym idzie, wszystkie przerażające informacje o eboli również są prawdziwe. Autor na każdym kroku to podkreśla - wirus jest realnym zagrożeniem dla ludzkości, nie jest to coś, co naukowcy sobie wymyślili. "Strefa Skażenia" to książka, która daje czytelnikowi wiedzę i świadomość zagrożenia. Po tej lekturze nikt nie będzie już tak obojętny na choroby i epidemie, które wybuchają w odległych krajach. Warto sięgnąć po tą pozycję, by dowiedzieć się czegoś więcej o czymś, co potencjalnie może być jednym z największych zagrożeń dla ludzkości.

Za możliwość przeczytania książki dziękuje wydawnictwu: