środa, 3 grudnia 2014

Orson Scott Card - "Gra Endera"

Tytuł: Gra Endera
Tytuł oryginalny: Ender's Game
Autor: Orson Scott Card
Data premiery: 1985 (I wydanie)
Wydawca: Pruszyński i S-ka
Liczba stron: 328
Moja ocena: 8/10

"Gra Endera zdobyła najważniejsze nagrody w dziedzinie science fiction – Hugo i Nebulę.
Wobec śmiertelnego zagrożenia z kosmosu Ziemia przygotowuje swoją broń ostatniej nadziei. Jest nią chłopiec, w którym odkryto zalążki niezwykłego geniuszu wojskowego. Czas nagli, a przyszłość dwóch cywilizacji spoczywa w rękach dziecka..."


"Gra Endera" to historia, przy której złamała swoja świętą, acz niepisaną zasadę "Najpierw książką, potem film". Tak się złożyło, że obejrzałam film, parę miesięcy temu i byłam pod wrażeniem, dlatego też zapragnęłam przeczytać książkę. Rozpoczęłam swoje polowania, które owocnie zakończyły się lekturą "Gry Endera" parę dni temu. Tutaj winnam zaznaczyć, że nie jestem fanką literatury sf, czytuję ten gatunek rzadko, po prostu mi "nie podchodzi", dlatego też zazwyczaj pozycje tego typu omijam szerokim łukiem. Tutaj jednak filmowa wersja przypadła mi do gustu, więc, jak to zawsze bywa, książka będzie jeszcze lepsza. Nie miałam pojęcia, czy nie będzie mnie po prostu nużyć, ze względu na poznane wcześniej zakończenie, ale mimo to nie zniechęciłam się i przystąpiłam do lektury.

Ziemia przeszła już dwie inwazje Robali, a ludzie przygotowują się na trzecią. Z tegoż powodu powstał Ender - trzecie dziecko, podczas, gdy prawo ogranicza każdą rodzinę do posiadania jedynie dwóch. Rząd wydał pozwolenie, swoisty przykaz, by rodzina Jana Wieczorka miała trzecie dziecko, gdyż pozostałe dwa były bardzo obiecujące. Ender jednak nie był szczęśliwy - wiecznie dręczony przez zazdrosnego i ambitnego starszego brata, nie do końca akceptowany przez rodziców a kochany jedynie przez starszą siostrę. W wieku 5 lat przyszło mu podjąć trudną decyzję - czy chce dołączyć do Szkoły Bojowej i zostań dowódcą, który w przyszłości poprowadzi flotę przeciwko Robalom?

Urzekła mnie kreacja postaci, zwłaszcza głównego bohatera, ale pobocznym postacią również nie można odmówić. Ender ma złożoną psychikę, a autor bardzo dobrze ukazuje ją czytelnikowi. W konsekwencji powstaje wizja 6-cio latka, który cierpi z powodu odrzucenia przez rówieśników, a jednocześnie dąży do perfekcji we wszystkim, co przynosi mu szkoła bojowa. Ma swoje rozterki, załamania, ale podnosi się i wciąż prze naprzód. Niektórzy mogą powiedzieć, że zbyt dużo użala się nad sobą, ale spróbujcie wejść wtedy w jego rolę - małego dziecka, które zostało wrzucone w wir wojskowego życia. Inne postacie, jak dyrektor szkoły, również są dobrze ukazane - na początku rozdziałów mamy dyskusje tych "wyższych" dorosłych, które ujawniają nam cele, które nimi kierują, dlaczego postąpili tak, a nie inaczej. 
Jedną z rzeczy, której nie mogłam pojąć były inne dzieci - ich zachowanie. Nie mogłam wyobrazić sobie, jak te dzieci, które nie ukończyły nawet 10 lat rozmawiają jak dorośli, walczą i znęcają się nad młodszymi. Jest to dość abstrakcyjne dla mnie, co rusz zapominałam, że bohaterami są genialne, ale wciąż dzieci. Aż dreszcz przebiega po plecach.

Autor przedstawił nam świat przyszłości - w jego czasach raczej bardzo odległej, bowiem książka została wydana w 1985r. Po wojnie z Robalami na Ziemi ustalono nowe prawa, a kraje, które się do nich nie zastosują nałożonych jest szereg sankcji. Takim krajem jest m.in. Układ Warszawski, który jest hegemonem w europie, a z którego jednocześnie pochodzi ojciec Endera (dobrze Wam się wydaje, to polak!). Ogólnej kreacji świata nie można nic zarzucić, jest dość realistyczny i istotnie nasze życie mogłoby tak wyglądać, gdyby wisiała nad nami wizja ataku z kosmosu. Jedynym zarzutem może być nieco przesadzony watek, gdzie dwójka dzieci podszywając się pod fikcyjne postacie w internecie, mogły wpłynąć na sytuacje na arenie międzynarodowej. Ale ncóż, wszak to genialne dzieci!

Głównym minusem, przynajmniej w moim mniemaniu były wszelakie opisy symulacji i bitew. Głównym zajęciem w Szkole Bojowej jest granie w pewną grę - symulacje bitew w stanie nieważkości. Ich opisy były mało plastyczne i jakoś ciężko było mi sobie wyobrazić przebieg. W dalszej części były już ograniczane do "dziś rano znów rozegraliśmy bitwę z taką a taką armią, Znów wygraliśmy". Lubie, kiedy mogę sobie odtworzyć dane wydarzenie w głowie, a tutaj jest to raczej niemożliwe. Z drugiej zaś strony, rozumiem autora - nie chciał zanudzić czytelnika, bo rozegranych walk jest naprawdę dużo, ale te opisy, które już się pojawiły, mogłyby być bardziej dopracowane.

"Gra Endera" to bardzo dobra książka, którą polecam każdemu, kto lubi takie klimaty, ale też fanom innych gatunków, zapewniam Was, nie taki sf straszny, jak mogłoby się wydawać! Zakończenie, choć już wcześniej mi znane, dla kogoś, kto pierwszy raz zetknie się z tą historią, może być niezłym zaskoczeniem. Jednocześnie finał otwiera nową historię, która kontynuowana jest w tomie drugim, a po którą sięgnę z pewnością.


Evra.